Obserwatorzy

sobota, 14 grudnia 2013

29. Nathan dla Mileny

Na poczatku chcialam wam powiedziec, ze imaginy, ktore teraz bede pisac sa z zamowien. Troszku zaleglosci jest... Coz, na sam poczatek imagin dla Mileny z Nathanem :)

Siedzialas u siebie w domu, zajmujac miejsce na kanapie w salonie. W reku trzymalas zdjecie swoje i Nathana. Przypomnialy ci sie wszystkie wasze wspolne chwile, brakowalo ci Nathana. Tak cholernie go kochalas, tesknilas za nim. Nigdy nie pomyslalabys, ze w swojej "pracy" spotkasz kogos takiego jak on.
Twoja "praca" nie byla zwykla praca. Nie siedzialas 24/7 za biurkiem, ciagle stukajac cos na komputerze. Ty pracowalas w mafii.

*wspomnienie*
Weszlas do wielkiego budynku i od razy skierowalas sie do gabinetu swojego szefa.
- Dzien dobry - zajelas miejsce na przeciw niego przy biurku. - Chcial mnie pan widziec.
- Owszem - odrzekl. - Mam dla ciebie kolejne zadanie, Mileno.
- Slucham.
Szef zaczal ci opowiadac o twoim zadaniu. Mialas zabic niejakiego Nathana Sykesa na zlecenie jego bylej dziewczyny, ktora zostawil. Na wykonanie zadania mialas rowny tydzien. Bez problemu zrozumialas polecenie. Szef dal ci jeszcze zdjecie chlopaka, ktory byl celem i inne najpotrzebniejsze szczegoly. Przytaknelas i zegnajac sie, wyszlas z gabinetu. Spojrzalas jeszcze raz na zdjecie chlopaka: brazowe, idealnie ulozone wlosy, niebiesko-zielone teczowki i zniewalajacy usmiech. Byl dosc dobrze zbudowany.
Postanowilas od razu zaczac poszukiwania go. Zajrzalas na kartke, ktora przekazal ci szef. Byl tam grafik chlopaka.
- To bedzie latwizna - powiedzialas do siebie i wsiadlas do samochodu, ktorym pojechalas pod miejsce gdzie mial byc teraz chlopak. Nathan konczyl wlasnie lekcje w szkole muzycznej, w ktorej dorabial jako nauczyciel muzyki.
Stanelas samochodem pod budynkiem i czekalas az w drzwiach zobaczysz chlopaka. Po kilku minutach wyszedl i wsiadl do czerwonego samochodu, po czym ruszyl. Jechalas caly czas za nim, nie spuszczalas jego samochodu z oczu. Skrecil w ulice, ktora prowadzila do centrum handlowego. Oboje wjechaliscie na parking i wysiedliscie z samochodu. Zobaczylas chlopaka idacego troche przed toba. Za nim weszlas do centrum i skierowalas sie do jednej z restauracji z fast foodami. Chlopak zamowil jedzenie, a potem usiadl przy jednym ze stolikow. Kiedy ty szlas z taca, postanowilas przysiasc sie do niego.
- Moge? -Spytalas szeroko sie usmiechajac przy tym.
- Oczywiscie - przytaknal.
- Jestem Milena, a ty? - Wyciagnelas do niego dlon.
- Nathan.
- Milo mi - uscisneliscie swoje dlonie. Teraz moglas sie przyjzec chlopakowi blizej. W gruncie rzeczy to wygladal tak jak na zdjeciu. Nie moglas od niego oderwac oczu. Nathan ci sie spodobal. Uwazalas, ze byl chlopakiem idealnym. Przystojny i zabawny. Wiedzialas, ze musisz go zabic, ale teraz to ci nie przychodzilo przez mysl. Bardzo dobrze sie czulas w jego towarzystwie. Skonczyliscie jedzenie, a potem razem udaliscie na parking. Tam wymieniliscie sie numerami telefonow. Nathan obiecal, ze zadzwoni. Pozegnaliscie sie i oboje wsiedliscie do swoich samochodow. Kazdy udal sie w swoja strone. Cala droge myslalas o Nathanie. O tych kilku minutach spedzonych z nim...
- Nie, nie, nie - pokrecilas glowa, aby wurzucic z siebie mysli. - Nie masz prawa sie zakochac, masz go zabic - skarcilas sie.

6 dni pozniej

Nathan zadzwonil. Spotykaliscie sie codziennie. Cieszylas sie jak dziecko na kazde spotkanie z nim. Czulas sie przy nim inaczej. Nie bylas juz ta sama Milena co zwykle. Bylas... po prostu inna.
W Nathanie, mozna powiedziec, ze zakochalas sie w nim od pierwszego wejrzenia. Czulas cos do niego, cos cholernie wielkiego. To cie jednak przytlaczalo. Wiedzialas, ze musisz z nim skonczyc, ale nie potrafilas zabic osoby, ktora kochasz. Zadzwonilas do Nathana i poprosilas o spotkanie. Musialas dzis to zrobic, zabic go.
Chlopak bez zadnego "ale" zgodzil sie na spotkanie. Umowiliscie sie u niego w domu o 18. Punktualnie o tej godzinie zapukalaa do jego drzwi. Chlopak otworzyl ci z wielkim usmiechem na twarzy i cmoknal cie w policzek. Weszlas do srodka i usiedliscie w salonie na kanapie.
- Cos sie stalo, ze chcialas sie spotkac? - Spytal z troska w glosie.
- Musze ci cos powiedziec - spojrzalas w jego oczy. Westchnelas, po czym zaczelas mowic: - Znamy sie od tygodnia, ale ja... ja - zacielas sie na chwile. - Ja cos do ciebie czuje. - Spuscilas glowe.
- Milena... - Nathan zblizyl sie do ciebie.
- Ale to nie wszystko. Pracuje w mafii - znow spojrzalas na niego. - Wiesz, zabijam ludzi. Moim nastepnym celem byles ty. Twoja byla dziewczyna prosila o zabicie ciebie. To zadanie przypadlo mi - skonczylas. Twarz Nathana nie wyrazala zadnych emocji. Zlapal tylko twoja twarz w dlonie, po czyl zlaczyl wasze usta w namietnym pocalunku. Odwzajemnilas to. Usiadlas Nathanowi na kolanach, nie odrywajac sie od niego. Zatraciliscie sie w sobie, kiedy chwile namietnosci przerwal Nathan.
- Zrob to - spojrzal na ciebie smutnym wzrokiem.
- Ale Nathan...
- Zrob. - Przerwal ci . Wstalas z jego kolan i siegnelas do torebki, w ktorej trzymalas bron. Nathan wstal za toba i stanal na przeciw ciebie. Wyciagnelam reke z bronia w jego strone, trzeslas sie. Nie potrafilas tego zrobic. - Zrob to. - Powtorzyl jeszcze raz.
- Kocham cie - wyszeptalas i strzelilas w niego. Nathan upadl na ziemie, a wokol niego od razu zebrala sie kaluza krwi. Zaplakana wybieglas z jego domu i z piskiem opon ruszylas do biura, aby poinformowac szefa. Ze smutna mina weszlas do gabinetu i powiedzialas co i jak. On pochwalil cie. Sztucznie sie usmiechnelas i wyszlas z budynku. Wrocilas do domu.

Codziennie chodzisz na grob Nathana. Kochasz go nadal. Rzucilas takze prace w mafii. Nie potrafilas dalej tego robic.
Dojscie do siebie zajelo ci wiele czasu, ale po dlugich i trudnych staraniach udalo ci sie to. Nie mozesz jednak zapomniec o Nathanie.

Taaaa daa :) Magic powraca z imaginami! Ten byl pisany na telefonie, wiec daletego moze byc krotki :)
Mam nadzieje, ze wam sie spodoba. Nie wiem co mnie natchnelo na takiego imagina :o Tak o jakos xD
Co do reszty zamowien: nadrobie! :) Jesli chcecie jakiegos imagina, to zamawiajcie, ale troszke poczekacie, poniewaz troszku tego jest :)
Magda

poniedziałek, 9 grudnia 2013

28.Tom dla Kam

Za tydzień masz klasową wigilię. Wylosowałaś Toma, chłopaka, który ci się podoba, ale ty mu niekoniecznie. Nie mówie,że wygladałaś jak chodząca krowa, ale nie byłaś w jego typie. Tom wolał raczej blondynki, takie nie zbyt kumate, którymi może łatwo manipulować.
Wracając do prezentu. Nie mialaś pojęcia co mu kupić. Kondomy raczej ma skoro się bzykał z tyloma laskami. Wibratora i dmuchanej lalki nie potrzebuje skoro tyle lasek na niego leci. Postanowiłaś kupić mu gitare i zeszyt do nut bo chłopak kochał śpiewać i grać. Wiedziałaś o nim praktycznie wszystko bo byłaś w niego bardzo zapatrzona. Szkoda tylko, że on tego nie widział.
Nadszedł czas wigilii klasowej. Usiedliście do stołu i zaczeliście rozdawac sb prezenty. Podeszłaś do Toma, który właśnie lizał się z Lindsey, waszą koleżanką z klasy. Podałaś mu pakunek i powiedziałaś: Wesołych :) i odeszłaś do swojej koleżanki, która miała dla cb prezent.
Po wigilli udałaś się do domu. Gdy już wyciągałaś klucze żeby otworzyć drzwi zobaczyłaś Toma, który podbiegł do cb.
-Kam słuchaj zapomniałem podziękować Ci za prezent- uśmiechnął się do Cb i pocałował w policzek
- A Lindsey gdzie? Nie zgubiłeś jej gdzieś po drodze?
- Ale ja nie jestem z Lindsey.
- To czemu się całowaliście hmm? A no tak ty tak ze wszystkimi.
- To nie prawda. Kam ja cie kocham!
- To sobie kochaj - weszłaś do domu, ale nie zamknelaś drzwi bo Tom przytrzymał je nogą.
- Posłuchaj mnie. Zachowywałem się jak dziwkarz. Ale zrozumiałem,że kocham cb. Nie wiem dlaczego teraz to do mnie dotarło.
- Wejdź, zrobię herabte- uśmiechnełas się mimowolnie
Gdy Thomas wszedł do twojego mieszkania rozniósł się zapach jego cudnych perfum. 
-Kam posluchaj kocham cie. Bylem głupi.
- Tom, ja cb też kocham - wyznałaś mu co czujesz i pogłębiliście się w swoim pocałunku
Byliście już 2 lata razem. Świetnie wam się wiodło. Tom miał własny zespół i byli na szczycie. Widzialaś po jego zachowaniu, że coś jest nie tak. Wiedziałaś jak to jest z muzykami. Popadają w depresje. Ale nie spodziewałaś się tego po swoim chłopaku.Właśnie szłaś do niego z wizytą.
Zapukałaś do drzwi. Byly otwarte. Weszłas do środka.
-Tom? Kochanie gdzie jesteś? Nikt nie odpowiadał.
Zajrzałaś do łazienki. Tom leżał w ubraniach w wannie. Woda była cała czerwone, a jego nadgarstki pocięte.
- Tom! Błagam Cię! - krzyczałaś przez łzy.
Po chwili chłopak się ocknął. Nie było aż tak tragicznie. Wyciągnełaś go z wanny, położyłaś na podłodze i opatrzyłaś jego rany, a on położył ci głowe na twoich kolanach.
____________________________________________________________________________________
Cześć i czołem! Wracam po długej przerwie. Postaram się tu coś częściej dodawać. No znowu to mówie,ale teraz serio haha. Wasza Kobus. Całuski.

sobota, 21 września 2013

27.Max


 To dzisiaj. Ten dzień. Czekałaś na niego długo. Nie,nie chodzi mi o okres. Tego pięknego dnia miałaś jechać na koncert swoich idoli. Nie chodzi mi o zespół Ich Troje. Prawde mówiąc to też fajny zespół. A WSZYSTKO TO BO CIEBIE KOCHAM. Dobra,przejdźmy do sedna. Tego dnia,a powtarzam to po raz kolejny do Polski miało zawitać The Wanted!!!! (tak to jest czas na dziki taniec radości). Byłaś już gotowa. Ubrana w koszulkę z ich podobiznami ze szczękościskiem na twarzy jechałaś na koncert chłopaków. Gdy juz byłaś na miejscu przepchałaś sie do głownego wejścia.Czekałaś z niecierpliwością,aż ochroniarze wpuszczą wszytskie fanki włącznie z tb. Nagle drzwi sie otworzyły i wbiegłaś tak szybko jak twoja babcia gdy widzi wyprzedaże w pasmanterii.
Ustawiłaś się w pierwszym rzędzie i stałaś ujarana. Nagle zaczelo sie odliczanie: 69,3,2,1,0. W tym momencie weszło 5 ideałów. Rozpłakałaś się,a tusz spłynął po twoich policzkach.
-Kurwa-zabluźniłaś.
Max to zauważył i się do cb uśmiechnął i podszedł blizej.
-Lubie takie groźne-mrugnął do cb znacząco i zaczął śpiewać prosto do cb: I'm glad you came.
-Mama mówiła uważaj na pedofili- powtarzałaś sb w myślach,aż rozmyślanie przerwała ci kolejna piosenka czyli We own the night. Max patrzył sie na cb i nagle zszedł ze sceny. Nie wrócił   aż do końca koncertu. Gdy skończyli śpiewać ty się juz ustawiłaś w kolejce do zdjęcia i do podpisania płyty,plakatów, ewentualnie cycków. Gdy już była twoja kolej byłaś bardzo szczęśliwa,zrobiłaś sb ze wszystkimi zdjęcia i podpisali ci płyte,ale nie Max.Nadal go nie było. Postanowiłaś pójść to sprawdzić. Wymsknęłaś się tylnym wejściem i skierowałaś się w stronę łazienek. Z jednej z nich wyszedł właśnie Max. Uradowana podbiegłaś do niego,a on był bardzo zazdowolony z twojej reakcji:
-Czemu zszedłeś ze sceny?- zapytałaś z tym swoim perfekcyjnym angielskim.
-Tak bardzo mi się spodobałaś,że aż musiałem że wysrać.-zaczął sie śmiać.
Przerywając tą dziwną wymiane zdań poprosiłaś go o zdjęcie i o autograf,który miał byc na płycie,a pojawił się na twojej lewej piersi.
Max już musiał wracać,więc ty też zwróciłaś się w strone wyjścia i pojechałaś do domu.
Nastęgo dnia jak zwykle musiałaś isć do szkoły. O 7.00 rano obudził cie dziwny hałas.
-(T.I),(T.I)-ktoś krzyczał z dołu.
-Przestań sie drzeć,ja tu serial oglądam-odezwała się twoja rodzicielka
-Może pani zawołać (T.I)?
-(T.I)! Jakiś wariat z gitarą na dole Cie woła- zawołała cie twoja mama,a ty poszłaś na balkon.
-Max? Co ty tutaj robisz o 7.00 rano?
-Cześć! Piosenke ci napisałem!
-To jakiś żart prawda?
-Znaczy napisać to nie napisałem,ale chce cie podwieźć do szkoły.
-Moja mama nie ufa pedofilom,którzy chcą podwozić swoją córke do szkoły-pokręciłaś głową
-Prosze zgódź się!!!!
--Dobrze będe za 20 minut.-weszłaś do domu i zaczełaś sie szykować. Spodobał Ci się Max. A twoja mama by była zadowolna,ze wreszcie masz chłopaka.
Zeszłaś na dół. Na podwórku już czekałm Max. Wsiadłaś do jego samochodu,a on przywitał cię buziakiem w policzek. Dojechaliście pod budynek twojej szkoły,miałaś już wyjść,ale on cie zatrzymał.
-ZAWSZE CHCIAŁBYM BYĆ PRZEZ CAŁE LATO.
-Max prosze cie nie wydurniaj się-zaczełaś się śmiać,a on nagle spoważniał.
-(T.I) Kocham cie i chce byc  z tb.
-Max wiesz co bo myślałam,że jesteś jakimś peodfilem,ale też cie kocham- uśmiechnełaś sie do niego i wpiłaś swoje usta w jego niczym wampir Edward.
______________________________________________________________________________________
Wiem,ze krótki,ale ważne,ze cos napisałam. Teraz imaginy powinny się pojawiać co tydzień,a nawet częściej. Nawet mi sie podoba,wiec czytajcie nanaannananan-KOBUS

środa, 7 sierpnia 2013

26.Siva


-(T.I)! Zaraz zaczynamy,przygotuj nasze modelki bo są jeszcze nie uczesane i nie ubrane!-krzyczał zdenerwowany Aleksander twój szef.
-Już biegne.- odpowiedziałaś Aleksandrowi i zaczęłaś przygotowywać pierwszą modelką Nadię.
Nadzwyczaj lubiłaś swoją pracę wizażystki ,ta praca dawała ci radości do życia,każdego dnia budziłaś sie ze satysfakcją,że pracujesz właśnie tu.
-Dobrze,jeszcze trochę,cienia na policzki i możesz iść do garderoby. - uśmiechnęłaś sie do dziewczyny.
Kolejnymi paniami były Luiza,Marta i Klaudia. Zrobiłaś to co musiałaś i poszłaś na krótką przerwę na kawe.
Potem przyszedł czas na panów. Nigdy nie miałaś chłopaka,a co dopiero modela,ale zawsze cię tacy pociągali. Mieli w sb to coś,czego inni nie mieli. Posadziłaś na fotelu najpierw Roberta potem Michała, Norberta i na koniec pozostał ci Siva. Irlandczyk,który przyleciał do Polski w poszukiwaniu pracy. Od zawsze ci sie podobał. Jego kolor skóry,kości policzkowe,kóre były bardzo wyraźne i uśmiech, ten cudowny uśmiech.
-Ładnie dzisiaj wyglądasz- zagadał do cb chłopak. Nie widziałaś co powiedzieć,zaskoczył cie. Myślałaś,że jesteś dla niego jak powietrze.
-D-d-dzięki-zaczęły ci drgać ręce.
-Ej,co sie dzieje? Stresujesz się czyms?
-Ja? W życiu. Czym miałabym sie stresować. - zaczęłaś paplać od rzeczy,ale nareszcie skończyłaś i wypuściłaś Sivę. Sama opadłaś wykończona na fotel i dokończyłaś swoją już zimną kawę.
Pokaz miał sie zaczął za 5 minut. Siedziałaś za kulisami i czekałaś na rozpoczęcie pokazu. Nagle podbiegł do cb Siva. Byłaś bardzo tym zaskoczona. Wstałaś z fotela,a chłopak objął rękoma twoją twarz i namiętnie cie pocałował, na koniec uśmiechnął sie do cb i pobiegł na występ. Przez chwile nic do cb nie docierało,dopóki Aleksander nie wydarł sie,że pokaz juz sie zaczął. Usadowilaś sie na swoim fotelu i zza kulis obserwowałaś wybieg. Nagle sala ucichła i usłyszałaś znajomy głos. Nagle publiczność zaczęła wywoływać twoje imie i wyszłać na scene. Na środku stał Siva,który złapał cie za ręke:
-(T.I) zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał się cb chłopak
-Taaak!-powiedzialaś szczęśliwa i zaczeły bic brawa. Po pokazie,każdy wam gratulował ,a ty szczęśliwa przytuliłaś sie do chłopaka.
Po 2 latach jesteście szczęśliwą parą i mieszkacie razem w małym domku na wsi.
___________________________________________________________________________________
Dawno nie pisałam imaginów i czuje sie z tym źle bo was zaniedbałam. Wyszedl średni,ale po długich wyczekiwaniach nareszcie sie pojawił :)

sobota, 3 sierpnia 2013

25. Nathan

Dla Izy


Blond dziewczynka siedziała na huśtawce i bujała się na niej. Na placu zabaw była sama. Wszystkie dzieciaki gdzieś wyjechały, ponieważ były wakacje. Zeskoczyła z huśtawki i z uśmiechem na twarzy udała się na zjeżdżalnie. Usiadła na początku zabawki i czekała. Na co? Na nic... Zawsze tak siedziała. Machała nogami, wbijając wzrok w czubki butów. 
- Zjeżdżasz? - Nagle usłyszała chłopięcy głos.
- Nie - odpowiedziała, a z jej twarzy znikł uśmiech. Przy zjeżdżalni stał brunet o niebiesko-zielonych tęczówkach w pelerynie SuperMena. Był on w jej wieku. Chłopiec wszedł na zjeżdżalnię i usiadł za dziewczynką. Jednym ruchem popchnął ją. Zjechała, łapiąc go za ramię. Obydwoje wylądowali na piasku. 
- Co ty zrobiłaś?! - Brunet pokazał na swoją ulubioną pelerynę, która przed chwilą uległa zniszczeniu. Zaczął krzyczeć na dziewczynkę, a ona patrzyła na niego zdezorientowana. To nie była jej wina...
Od tej pory dwójka dzieci za sobą nie przepadała. Dokuczali sobie na każdym kroku. Los chciał, aby razem trafili do jednej klasy, kiedy czas był, aby pójść do szkoły. Przez całe 9 lat mieli ze sobą na pieńku, ale pewnego dnia postanowili zakopać topór wojenny. 
Słoneczny dzień w Londynie. Popołudnie. Dwójka już nastolatków spotkała się na starym placu zabaw. Umówili się na spotkanie. Dziewczyna chciała załagodzić całą sytuację, choć chłopak nie był z tego zadowolony. Ale zgodził się. Obydwoje mieli tego dość. Tej nienawiści. Nathan i Iza przyszli w tym samym czasie. Nic nie mówiąc, obydwoje poszli na zjeżdżalnię, przez którą narodziła się nienawiść. Przez chwilę siedzieli cicho, kiedy dziewczyna w końcu się odezwała:
- Nie chcę dłużej tego ciągnąć, Nathan - spojrzała na bruneta, który również na nią spoglądał.
- Miałem 6 lat. Przepraszam - powiedział, a Iza się do niego uśmiechnęła. Przytuliła się do niego. Od tej pory stali się najlepszymi przyjaciółmi.

Dziś Iza i Nathan mają po 20 lat. Od tamtego czasu są nierozłączni. Oni są po prostu najlepszymi przyjaciółmi! Pomimo tego, że życie Nath'a wywróciło się o 180 stopni, ponieważ dołączył do zespołu, dalej utrzymują ze sobą kontakt. Kiedy tylko mogą spotykają się. Właśnie dziś Nathan przyjeżdża do Gloucester, swojego rodzinnego miasta, gdzie się poznał Izę, więc obydwoje będą mogli się spotkać.
Iza szykowała się na spotkanie z Nath'em. Założyła na siebie krótkie jeansowe spodenki, białą bluzkę na ramiączka z flagą USA. Jako obuwie postanowiła założyć czerwone Vans. Włosy uczesała w kucyka, a swojej blond grzywce pozwoliła spadać na czoło. Była już gotowa, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wiedziała, że to Nathan, więc od razu pobiegła mu otworzyć. 
- He - nie dokończyła przywitania, ponieważ Nathan jednym ruchem ją obrócił i założył na jej oczy chusteczkę, którą zawiązał. Chwycił jej dłoń i zaprowadził do jego samochodu. Wystraszyła się, ale ufała mu i nie zadawała pytań. Chłopak jechał szybko, więc równie szybko byli na miejscu. Ale gdzie? Nie wiedziała, ponieważ miałaś zawiązane oczy. Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Nathan wysiadł z samochodu i poszedł otworzyć Izie. Tak jak wcześniej, chwycił jej dłoń i pomógł wysiąść. Nie puszczając Izy, poprowadził ją na mostek i wtedy ściągnął chustkę z oczu blondynki. Oczom Izy ukazało się jeziorko, a na nim pływała drewniana łódka. Odwróciła się do Nath'a. Stał z uśmiechem na twarzy. Również się do niego uśmiechnęła. 
Razem poszli na łódkę. Odpłynęli kawałek, a potem zatrzymali się w miejscu i rozmawiali jak zawsze. A pomyśleć, że kiedyś się nienawidzili... 
Po kilku minutach, rozmowa się urwała. Siedzieli cicho i milczeli, kiedy Nathan znów się odezwał:
- Iza, chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie wiem jak - spojrzał na dziewczynę. 
- Najlepiej po angielsku - szeroko się do niego uśmiechnęła, aby ośmielić chłopaka. Ten wziął głęboki wdech i wydech, po czym dodał:
- Znamy się bardzo długo, wiele lat, ale ja od pewnego czasu coś... coś zacząłem do ciebie czuć - skończył. Patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha. Nie czuła nic do Nath'a... Powiedziała mu to. Kazała mu wrócić na brzeg i odwieść ją  do domu. Nathan bez żadnego ale zgodził się. Wiedziała, że był smutny. Iza nie potrafiła się w nim zakochać. Przecież on był jej przyjacielem!
Chłopak odwiózł Izę do domu. Tam bez pożegnania z Nath'em, wyszła z samochodu. Poszła o siebie do pokoju. Musiała to wszystko przemyśleć, ale nie wiedziała, że zajmie ci to tak wiele czasu....

Przez dwa miesiące Iza nie odzywała się do Sykes'a. Szmat czasu, prawda? Nathan również nie odezwał się do niej. Sądził, że nie powinien, sądził, że ich przyjaźń się skończyła.
Był pochmurny dzień w Londynie. Ale to dziś Iza i Nathan mieli się spotkać. Dziewczyna chciała, aby wszystko było tak jak dawniej, albo i lepiej. Bowiem, od pewnego czasu również czuła coś do Nathan'a. Brakowało jej go, tęskniła za nim i... zakochała się w nim. Wydawało jej się to dziwne, ponieważ nie widziałaś go tak długo, a tymczasem pokochała go. Może po prostu potrzebowała czasu, aby pozwolić Nathan'owi ukraść jej serce?
Z uśmiechem na twarzy szła do parku, gdzie umówiła się z Nathan'em. W oddali zobaczyła chłopaka, z którym miała się spotkać. Stał tyłem do miejsca, z którego szła. Uśmiechnęła się do siebie i po cichu podeszła do bruneta. Zasłoniła mu dłońmi oczy.
- Zgadnij kto to - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Nathan szybkim ruchem złapał Izę za ręce i okręcił się o 180 stopni tak, że stali twarzą w twarz, uśmiechnięci do siebie.
- Tęskniłem - usłyszała z ust chłopaka.
- Ja także - wtuliła się w niego. Stali tak długo. Iza była szczęśliwa, będąc znów przy Nathan'ie. Znów jego silne ramiona obejmowały ją, jego niebiesko-zielone tęczówki patrzyły na nią, a jego usta okazywały szczery uśmiech. Oderwała się od niego i spojrzała głęboko w oczy. Wiedziała co chce teraz powiedzieć. - Wszystko przemyślałam, Nathan - powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. - Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Kocham cię - dodała. Na twarzy Nathan'a zagościł równie wielki uśmiech, jak i na twarzy Izy. Brunet położył dłoń na karku blondynki, a kciukiem gładził jej policzek, po czym złożył na ustach Izy namiętny pocałunek. Od tej pory stali się parą, której nikt nie rozdzieli.

__________________

Ta dam. :D Ten imagin idzie na konkurs (http://nathansykespoland.blogspot.com/p/konkursy.html)
. ;) Co o nim sądzicie? :D Szczerze? Mi się podoba. ;)
Magda.

piątek, 2 sierpnia 2013

24. Max

Dla Julii 

Max jest twoim chłopakiem od 2 lat. Jesteście ze sobą bardzo szczęśliwi, kochacie się najmocniej na świecie. Max często wyjeżdża i rzadko się widujecie, ale staracie się utrzymywać ze sobą kontakt.
Dziś są twoje urodziny. Jak zwykle spędzisz je sama, bez swojego chłopaka. Siedziałaś przed telewizorem i przełączyłaś na stację muzyczną, gdzie właśnie leciał teledysk The Wanted. Uśmiechałaś się do elektrycznego pudła, widząc tam swojego chłopaka. Tęskniłaś za nim i to bardzo. Ale jeszcze kilka dni i wraca do Londynu. W pewnym momencie usłyszałaś pukanie do drzwi. Niechętnie wstałaś z kanapy i wolnym krokiem skierowałaś się do drzwi, aby je otworzyć. Jednak na zewnątrz nie było nikogo. Zaczęłaś się rozglądać, lecz dalej nikt się nie pojawiał. Wystraszyłaś się. Chciałaś już zamykać drzwi, kiedy na wycieraczce dostrzegłaś czerwone róże, a do nich doczepiona karteczka. Podniosłaś i przeczytałaś: Bądź gotowa o 19. Przyjadę po ciebie. Max. xx 
Weszłaś do domu i jeszcze raz przeczytałaś karteczkę. Jakim cudem Max ma być tu o 19, skoro jest w Vegas? Jak? To pytanie nie dawało ci spokoju... Ale postanowiłaś być gotowa o tej godzinie. Poszłaś do garderoby i wyciągnęłaś z niej komplet. Była godzina 17, więc postanowiłaś zacząć się szykować. Sukienkę i resztę zostawiłaś w pokoju na łóżku, a sama poszłaś do łazienki, aby się odświeżyć. Potem zaczęłaś się szykować. Zrobiłaś sobie lekki makijaż, a włosy wyprostowałaś. Owinięta ręcznikiem, wyszłaś z łazienki po sukienkę i raz z nią wróciłaś. Założyłaś ją na siebie i uśmiechnęłaś się do siebie. Opuściłaś pomieszczenie, kierując się do pokoju. Tam dokończyłaś swój strój, czyli założyłaś buty i inne dodatki. Jeszcze raz przejrzałaś się w lustrze i wypsikałaś się perfumami. Byłaś gotowa. Chwyciłaś swoją kopertówkę i zeszłaś na dół. Miałaś jeszcze 20 minut, więc postanowiłaś pooglądać trochę telewizji. Jak zwykle włączyłaś jakiś kanał muzyczny. Akurat leciał znów teledysk The Wanted. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Zaczęłaś się zastanawiać, jakim cudem Max miał przyjechać po ciebie. Przecież był w trasie po Ameryce. Jak miał przyjechać do Londynu w tak krótkim czasie? Jeszcze dziś rano widziałaś jego wywiad w amerykańskim porannym programie - The Sun. Z rozmyśleń wyrwało cię pukanie do drzwi. Szybko wyłączyłaś telewizję, poprawiłaś sukienkę i podeszłaś do drzwi, aby je otworzyć. Zobaczyłaś w nich Max'a w garniturze. Szeroko się uśmiechał, a ty od razu wpadłaś mu w ramiona.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - szepnął ci na ucho. Oderwałaś się od niego i spojrzałaś w oczy.
- Jak ty tu? - Spytałaś szczęśliwa. Myślałaś, że to wszystko to żart... A tymczasem, Max stoi przed tobą.
- Nie zadawaj tyle pytań - zaśmiał się. - Chodź - złapał cię za rękę. Wyszliście z domu. Jak na noc w Londynie, było dość ciepło. Szliście chodnikiem, trzymając się za ręce. Nie wiedziałaś gdzie Max cię prowadzi. Wiedziałaś tylko, że to będzie coś czego nie zapomnisz. Że tego dnia nigdy nie zapomnisz!
Doszliście do jakiegoś budynku. Była to restauracja o nazwie, którą trudno wymówić. Max uśmiechnął się do ciebie i pocałował, po czym weszliście do środka. Już przy samym wejściu czekał na was kelner, który zaprowadził was do stolika. Ku twojemu zdziwieniu, cała sala była pusta. Na środku stał tylko jeden stolik, a na nim świece i przygotowane sztućce oraz kieliszki. Obok stolika, w wiadrze, na krześle zakrytym białym płótnem, był szampan. Max, jak na mężczyznę przystało, odsunął ci krzesło i gestem ręki zaprosił abyś usiadła. Wykonałaś to. George usiadł na przeciw ciebie.
- Tęskniłem za tobą - powiedział i chwycił twoją dłoń.
- Ja tak samo - uśmiechnęłaś się do niego. Zatopiliście się w rozmowie. Tak wiele mieliście sobie do opowiedzenia. Max jednak nie chciał zdradzić, jakim sposobem udało mu się przylecieć do UK. Nie pytałaś go więcej o to, bo wiedziałaś, że to nic nie da.
Kelner przyniósł wam zamówienie. Zajadając się, dalej rozmawialiście. Śmiałaś się z żartów Max'a, które były jego specjałem.
Po skończonej kolacji, wyszliście z restauracji. Londyn opustoszał, ponieważ dochodziła północ. Zasiedzieliście się w restauracji.
Byłaś pewna, że wrócisz teraz z Max'em do domu, ale wcale nie szliście w tym kierunku. Poszliście na most Tower Bridge. Nocą wyglądał jeszcze piękniej. Stałaś wtulona w Max'a. Chłopak obejmował cię od tyłu. Milczeliście. Nie musieliście rozmawiać, wystarczała wam wasza obecność.
Równo o północy, do waszych uszu dobiegł dźwięk dzwonu z Big Bena. W tej samej chwili, Max oderwał się od ciebie. Spojrzałaś na niego zdziwiona, a ten klęknął przed tobą i złapał za rękę, wcześniej wyciągając z kieszeni małe, czerwone pudełeczko.
- Jula - Max lubił tak na ciebie mówić - jesteś miłością mojego życia, jesteś najważniejszą osobą dla mnie. Kocham cię i... - wziął głęboki wdech - Czy uszczęśliwisz mnie jeszcze bardziej i zostaniesz moją żoną? - Skończył. Stałaś i nie wiedziałaś co powiedzieć. W końcu zdałaś się na piskliwe tak. George wstał z kolan, założył ci pierścionek, a potem wpił się w twoje usta.

____________________

Tamtaradam! Kolejny imagin w moim wykonaniu i kolejny dupny. .___. Wybaczcie... Jakoś ostatnio straciłam wenę, jednak mam nadzieję, że nie zawiodłam was na dobre. :P Liczę na szczere opinie. ;) 
Magda

niedziela, 21 lipca 2013

23. Gify

1. Ty: Tom, przywitaj się ładnie.
Tom: 

2. Przyjęłaś oświadczyny Max'a.
Max: 

3. Ty: Jak wyglądam?
Chłopcy:

4. Nathan zauważa cię na koncercie.

_______________

Kilka imagifów. :D Niedługo postaram się dodać dedyki. ;)
Magda.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Notka :D

Przepraszam was za postój z imaginami, ale na razie moje wena mnie opuściła... Postaram się jednak niedługo wszystko nadrobić! :) Nie gniewacie się? :)
Magda. :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

22. Nathanh

Dla Nika_TW ♥

Z Nathan'em chodzisz od roku. Jesteście ze sobą szczęśliwi. Wszyscy mówią, że tworzycie wspaniałą parę.
Dziś twój chłopak razem z zespołem ma wywiad i sesję, więc nie ma go w domu. Siedziałaś sama na kanapie i skakałaś z kanału na kanał. Nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Strasznie ci się nudziło. Nagle usłyszałaś jak ktoś puka do drzwi. Niechętnie wstałaś i otworzyłaś. Jednak nie spodziewałaś się takiego gościa.
- Czego znów chcesz, Dionnie? - Powiedziałaś oschle. Nie lubiłaś tej dziewczyny. Zresztą jak ona ciebie. Cały czas starała ci się odebrać Nathan'a, ale jej to nie wychodziło.
- Może byś mnie wpuściła, co?
- Ciebie? Nigdy. - Prychnęłaś.
- Jak chcesz. - Powiedziała i zaczęła grzebać w swojej torebce. Patrzyłaś się na nią, kiedy ona wyciągnęła z niej dużą kopertę i ci ją podała.
- Co to? - Spytałaś patrząc się na to.
- Otwórz. - Sztucznie się uśmiechnęła. Westchnęłaś i otworzyłaś kopertę. Były w niej wyniki badań. - Czytaj. - Poleciła. Spojrzałaś na nią, a potem zaczęłaś czytać. Było tam napisane, że Dionnie jest w ciąży.
- I po co mi ta informacja? - Spytałaś zdziwiona i oddałaś jej kartki.
- To Nathan jest ojcem dziecka. - Powiedziała. Na początku nie mogłaś w to uwierzyć.
- Wyjdź stąd! - Zaczęłaś ją wypraszać z domu. Ta ze śmiechem wyszła z niego. Oparłaś się o ścianę i zaczęłaś płakać. Nie wierzyłaś, że Nathan mógł cię zdradzić, ale nagle... nagle uwierzyłaś. Pobiegłaś na górę, do twojego i Nathan'a pokoju. Z szafy wyciągnęłaś walizkę i zaczęłaś pakować rzeczy. Nie swoje, a Nathan'a. Byłaś pewna tego co robisz, choć w głębi duszy dalej biłaś się myślami. Czemu wyrzucasz Nathan'a z domu bez wyjaśnień? Czemu wierzysz Dionnie? Przecież to wszystko może być jedne wielkie kłamstwo.
Z płaczem pakowałaś rzeczy Sykes'a. Kiedy już to zrobiłaś, zaniosłaś walizkę pod drzwi, a sama usiadłaś na kanapie. Jeszcze bardziej zaczęłaś płakać, ale jednak miałaś kapkę nadziei, że to wszystko nie prawda.
Poszłaś do kuchni. Stamtąd wzięłaś butelkę czerwonego wina. Otworzyłaś i od razu upiłaś łyk. Wróciłaś na poprzednie miejsce i czekałaś na Nathan'a.
Po kilku godzinach przyszedł Nathan. Kiedy zobaczył walizkę, od razu podszedł do ciebie i spytał co się stało.
- Co się stało?! Co się stało?! Nie udawaj głupka i nie mów, że nie wiesz! - Naskoczyłaś na niego. Wstałaś z kanapy. Stałaś twarzą w twarz z Nathan'em.
- Ale... Weronika, ja nie wiem o co ci chodzi. - Zdziwił się.
- Jesteś ojcem, kretynie! - Pchnęłaś go.
- Ojcem? To chyba dobrze? - Uśmiechnął się.
- Dobrze?! Chyba dla ciebie, bo dla mnie nie! Zdradziłeś mnie! - Krzyknęłaś mu w twarz.
- Co? Nie! Ja nigdy...
- Dionnie dziś do mnie przyszła i mi powiedziała, że jest w ciąży. Z tobą! - Przerwałaś mu i odeszłaś kawałek.
- Nigdy cię nie zdradziłem! - Podszedł do ciebie. Chciał cię złapać, ale ty się nie dałaś.
- Wynoś się stąd i nie wracaj. Z nami koniec... - Powiedziałaś i otarłaś łzy.
- To nie moje dziecko, ja... Ja z nią? Nigdy! - Dalej tłumaczył, ale ty miałaś już tego dość. Wyrzuciłaś Nathan'a z domu.

Tydzień później

Nathan przez cały próbował ci powiedzieć, że to nie on jest ojcem dziecka, ale ty mu nie wierzyłaś.
Dziś siedziałaś w domu. Sama. Miałaś ochotę umrzeć i dziś chciałaś to zrobić. Po co żyć skoro nie masz dla kogo? Miłość twojego życia cię zdradziła i jest ojcem!
Poszłaś do kuchni i wzięłaś z niej tabletki oraz wino. Poszłaś do pokoju, z którego wzięłaś żyletki. Tak, byłaś pewna tego co chcesz zrobić.
Usiadłaś na kanapie i wzięłaś całą garść tabletek popijając winem. Całe trzy listki i wino wystarczy, aby twój organizm opadł z sił. Nagle zadzwonił twój telefon. To był Nath. Nie odebrałaś, tak jak kolejnych następnych połączeń. Postanowiłaś z tym skończyć. Wysłałaś do Nathan'a wiadomość z treścią pożegnalną, a potem podcięłaś sobie żyły. Czułaś ciepłą krew płynącą po twojej skórze. Uśmiechałaś się. Czułaś ulgę. Upadłaś na podłogę i straciłaś przytomność. W tej samej chwili do mieszkania wpadł Nathan. Podbiegł w twoją stronę i klęknął przy tobie. Mówił coś do ciebie, wykręcając numer do szpitala, ale ty nie słyszałaś tego, ponieważ byłaś już nie żywa. Teraz obserwowałaś go z góry...

________________________

Udało się. :) Mam nadzieję, że się podoba, bo mi nie za bardzo. :/ Nie mam talentu do pisania smutasów. W mojej głowie wyglądają o wiele lepiej.
Zapraszam do komentowania. :)
Magda. :)

niedziela, 7 lipca 2013

21. Nathan

Dla Julia

Jestem 29-letnią mężatką z dwójką dzieci. Twoje małżeństwo jest jak z bajki. Masz kochającego męża - Sean'a - i dwie wspaniałe córki, które są bliźniaczkami - Carolyn i Ann.
Pracujesz jako charakteryzatorka znanego zespołu - The Wanted. Dziś chłopaki maja koncert, więc musisz ich przygotować. 2h przed koncertem byłaś na miejscu. Na samym wejściu przywitał cię Nathan - najmłodszy członek zespołu.
- Witaj, o piękna pani!
- Cześć, Nath. - Odpowiedziałaś. Ten chłopak zaczynał działać ci na nerwy. Ciągle się podlizywał mówiąc jakieś komplementy. Przyglądał się tobie 24/7 i ciągle był tam gdzie ty. Kiedyś Tom ci powiedział, że młody jest w tobie zakochany, ale ty mu nie wierzyłaś, bo przecież to niedorzeczne.
Poszłaś do reszty chłopaków i zaczęłaś ich szykować. Kiedy oni byli już gotowi, przyszedł czas na Nathan'a.
- Julio, może chcesz ze mną iść na kawę? - Spytał pewny siebie.
- Nie. - Odpowiedziałaś. - Muszę zająć się domem.
- Oh, szkoda. - Posmutniał. - Ale może ci pomogę? - Poderwał się.
- Nie, dziękuję.
- Jakby co to jestem chętny do pomocy. - Powiedział, a ty mu przytaknęłaś i podeszłaś, aby poprawić włosy. Dopiero teraz poczułaś od niego alkohol. On był pijany! Zanim cokolwiek powiedziałaś, chłopaki musieli iść już na scenę. Bałaś się, że Nath coś zrobi, co będzie nie na miejscu. Tak się stało...
- Chciałbym wam przedstawić miłość mojego życia! - Krzyknął i zbiegł ze sceny. Podbiegł do ciebie i złapał za rękę. Byłaś zdezorientowana, więc nie wiedziałaś co się dzieje. Prowadził cię na scenę. Kiedy stałaś już na scenie, wszyscy ucichli i patrzyli co się dalej stanie. Nathan uklęknął przed tobą i złapał twoją rękę. - Julio, oh, Julio - zaczął - jestem pustelnikiem, który zabłądził na Saharze, a ty jesteś wodą, której pragnę! Pragnę cię, jak kwiat wody! - Kontynuował. Stałaś tam i patrzyłaś się na niego. Wszyscy siedzieli w milczeniu. W końcu chłopaki postanowili to przerwać. Złapali go i wynieśli ze sceny. - KOCHAM CIĘ! - Ostatnie słowa wyśpiewał i znikł ze sceny. Stałaś tam jeszcze chwilę, a potem zbiegłaś z niej.
Kiedy Nathan był już pod dobrą opieką Scooter'a - menagera, chłopaki poszli dalej śpiewać. Przeprosili fanów za to, że Nath nie jest w stanie dalej występować. Dokończyli koncert.
Nathan cię kocha... To było dziwne. Ale może to przez to, że jest pijany? Nie. On nigdy tak się nie zachowywał po alkoholu. Jedynie co... to zawsze mówił prawdę. Cholera!
Nie wiedziałaś co masz zrobić. Jedynym rozwiązaniem było rzucenie pracy. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Będzie to dobre dla ciebie i Nath'a, który zapomni wtedy o tobie. Poszłaś do Scooter'a i od razu powiedziałaś mu, że rezygnujesz z pracy. Widziałaś smutek Nathan'a. Ty też byłaś smutna. Będziesz tęsknić za nimi, ale tak trzeba. Skończyłaś z The Wanted.

________________________

Chciałaś takiego to masz. ^^ Krótki, ale jest. :) Przyznam, że w mojej głowie lepiej to wyglądało, ale cóż... Mam nadzieję, że się podoba. :D 
Magda. :)

20. Nathan

Dla Patrycja Sykes

Nathan nie jest sławny i ma 16 lat.

Pobudka, wyszykowanie się, zjedzenie śniadania i pójście do szkoły. Tak wygląda każdy twój poranek. Staje się on nudną codziennością, ale pocieszasz się tym, że idziesz do szkoły. Lubisz tam chodzić, pomimo tego, że nie masz przyjaciół i nie jesteś lubiana w szkolę. Jednak zawsze znajdziesz sobie jakieś zajęcie.
Nauka to twój żywioł! Uczysz się najlepiej z całej klasy. Ba! Z całej szkoły. Wszyscy wyzywają cię od "kujona", ale ty już się do tego przyzwyczaiłaś i nie zwracasz na to wielkiej uwagi. Fakt, robi się przykro, ale nie przejmujesz się tym.
Przyszłaś do szkoły, jak zawsze, kilka minut przed dzwonkiem. Pierwszą mieliście matematykę z panią Wisson. Lubiłaś ja, tak jak ona ciebie. Miałaś u niej same piątki, zresztą jak u każdego nauczyciela. Jedyną twoją słabą stroną był wf, którego nienawidziłaś. Uważałaś, że jest on nie potrzebny.
Jak zwykle usiadłaś na podłodze pod salą od matematyki i zatopiłaś się w lekturze. Z twojej klasy jeszcze nikogo nie było, z czego bardzo się cieszyłaś, bo nie przepadałaś za swoją klasą. Nieogarnięci ludzie, którzy w wolnych chwilach palą, piją i Bóg wie co jeszcze. Cieszyłaś się, że jeszcze tylko rok i skończysz tą szkołę.
- Cześć. - Usłyszałaś bardzo dobrze znany ci głos. Był to Sykes. Nathan Sykes. Z całej klasy, najbardziej nie lubiłaś jego. - Halo? Mówi się coś! - Pomachał ci ręką przed oczami i zabrał książkę, kiedy zorientował się, że mu nie odpowiedziałaś.
- Oddaj mi to! - Krzyknęłaś na niego.
- Bo co? - Zaśmiał się. Wstał i oddalił się. - Hmm... "Cień wiatru"? To musi być na pewno interesująca książka. - Oddał, a raczej rzucił książką w twoją stronę, tak że rozerwała się na dwie części i powypadały z niej kartki.
- Co zrobiłeś, kretynie?! - Zaczęłaś zbierać na czworaka szczątki książki.
- Ja? Nic. - Zaśmiał się. - Tam masz jeszcze inne kartki. - Głową pokazał na resztę. Wkurzona walnęłaś go pięścią w nogę. - Uważaj, bo ci okulary spadną. - Zadrwił i usiadł na ławce.
Kiedy już zebrałaś książkę, z plecaka wyciągnęłaś piórnik, a z niego taśmę klejącą. Nathan zaczął się z ciebie śmiać, a ty starałaś się skleić książkę. Niestety nic z tego nie wychodziło. Zużyłaś całą taśmę, a książka była dalej w kawałkach. Wstałaś i chwyciłaś oba przedmioty. Podeszłaś do kosza na śmieci, a po chwili to co miałaś w rękach, wylądowało w koszu. Potem wróciłaś na swoje stare miejsce. Siedziałaś z Sykes'em na przeciw siebie. Tyle, że on na ławce, a ty na podłodze. Nathan cały czas się na ciebie patrzył i podśmiewał pod nosem. Miałaś go już serdecznie dość, ale bałaś się cokolwiek powiedzieć.
Pięć minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Oczywiście przywitali się z tobą tak jak umieją, czyli omijając cię wielkim łukiem.
Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek i przyszła pani Wisson, która wpuściła was do sali.
- Sykes! Czapka! - Powiedziała na wejściu. Nathan wielbi full capy, ale pani Wisson nie lubi, kiedy nosi je w pomieszczeniach, dlatego każe mu je ściągać.
Każdy w klasie zajął swoje miejsca. Ty jak zwykle usiadłaś w pierwszej ławce przy biurku nauczycielki. Pani Wisson zaczęła sprawdzać obecność. Kiedy już to zrobiła, podeszła do tablicy i zaczęła tłumaczyć temat. Jako jedyna robiłaś to co kazała nauczycielka, a reszta klasy jak zwykle "fikała". Ty łapałaś wszystko co mówiła nauczycielka, natomiast twoja klasa nie.
- Dobra, to kto pójdzie do zadania - spojrzała do podręcznika - dziesiątego. - Zdecydowała. Ty od razu wzięłaś się za rozwiązywanie zadania. Pani Wisson patrzyła na klasę z nadzieją, że ktoś się zgłosi, ale to nie nastąpiło, dlatego wybrała Nathan'a. Spojrzałaś w stronę Sykes'a, który szedł w do tablicy z przerażoną miną. To jest jego słaby punkt. Twardy Nathan Sykes staje się miękki, kiedy każą mu rozwiązać zadanie na tablicy. Czyż to nie jest słodkie?
Patrzyłaś na niego, a w głębi duszy chciało ci się śmiać. Byłaś ciekawa jak sobie poradzi, ale zajęłaś się sama pracą nad zadaniem. Po kilku minutach zrobiłaś je już, a Nathan dalej stał przy tablicy i męczył się. Pani Wisson wychodziła z siebie, a Nathan dalej myślał, choć szło mu to z wielką trudnością.
- Sykes, naucz się w końcu uważać na lekcjach! I zacznij się uczyć w domu. Dostajesz dziś jedynkę, a jeśli to się powtórzy, zadzwonię do twojej mamy. - Powiedziała w końcu, wpisując jedynkę do dziennika. Nathan wcale się tym nie przejął. - Czy jest ktoś kto wie jak to zrobić? - Znów spojrzała na klasę, ale nikt się nie zgłosił.
- Ja mogę. - Powiedziałaś lekko słyszalnym głosem. Nauczycielka dłonią wskazała ci, że możesz podejść do tablicy. Kilka chwil potem zadanie było gotowe.
- Dziękuję, Patrycjo. - Podziękowała ci nauczycielka, a ty usiadłaś na miejsce.
- To ona nazywa się Patrycja, a nie kujon? - Zaczęła się śmiać jedna z dziewczyn, a tuż za nią reszta klasy.
- Agnes! - Upomniała ją matematyczka. - Dostajesz uwagę. - Dodała.
- A niech se pani wpisuje. - Machnęła ręką.
Po 45 minutach zadzwonił dzwonek. Nauczycielka poprosiła ciebie i Nathan'a o zostanie na chwilę, bo ma do was sprawę. Ty, jak zwykle, kiedy cała klasa wyszła, zaczęłaś sprzątać salę. Nathan natomiast siedział na ławce i robił coś na telefonie, żując gumę i co chwila poprawiając czapkę.
- Dziękuję. - Po raz kolejny nauczycielka ci podziękowała.
- Po co mam tu siedzieć? - Spytał zniecierpliwiony Sykes, chowając telefon do kieszeni. - Śpieszę się. - Dodał.
- Na początek może ściągniesz czapkę i wyrzucisz gumę. - Nakazała nauczycielka. Nathan zrobił to z widoczną niechęcią.
- Zadowolona pani jest? - Wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odparła. - Ale przejdźmy do sedna sprawy. Patrycjo, uczysz się znakomicie. Matematykę umiesz perfekcyjnie, nie to co Nathan, dlatego pomyślałam, że możesz udzielić mu korepetycji. Oczywiście, wiem, że możesz się nie zgodzić. - Skończyła, a ty zaczęłaś się zastanawiać. Nie chciałaś znosić Nathan'a po lekcjach, ale wiedziałaś, że nie wyplączesz się z tego, bo pani Wisson będzie dążyć do tego, aby te korepetycje ujrzały światło dzienne.
- Ze wszystkich przedmiotów czy tylko matematyki? - Spytałaś.
- Jeśli byś mogła, to ze wszystkich. Nathan nie jest geniuszem... - Westchnęła.
- Może mnie by ktoś spytał o zdanie?! - Nathan ocknął się, ale nauczycielka nie zwróciła na niego uwagi.
- W sumie... To mogę. - Powiedziałaś cicho.
- To wspaniale! Pan Sykes może nareszcie weźmie się za siebie. - Powiedziała uradowana nauczycielka. - To by było na tyle. Umówcie się kiedy i o której będziecie mieć korepetycję. Dziękuję. - Skończyła nauczycielka.
- Nigdy. - Powiedział pod nosem Sykes i wyszedł z sali, a ty za nim. Dogoniłaś go, aby umówić się. I ty i on nie byliście z tego faktu zadowoleni.
Umówiliście się, że Nathan przyjdzie do ciebie o 18. Podałaś mu adres, a potem skierowałaś się pod salę, w której miała odbyć się następna lekcja.

Po lekcjach

Wróciłaś do domu. Przebrałaś się i zmieniłaś swoje okulary na szkła kontaktowe. Nie lubiłaś po domu chodzić w okularach, a do tego musiałaś się przyzwyczajać do szkieł.
Kiedy już zrobiłaś następujące czynności, poszłaś odrabiać lekcje. Wcześniej jednak zeszłaś na dół, aby wziąć sok i poinformować rodziców o tym, że przyjdzie Nathan. Oczywiście nie obyło się bez pytanie typu: "Po co przychodzi?" i "Na ile?".
Wróciłaś do pokoju i zaczęłaś odrabiać lekcje. Skończyłaś je robić tuż przed 18. Miałaś jeszcze 30 minut do przyjścia Nathan'a, dlatego postanowiłaś, że posprzątasz pokój, choć i tak nie było tego za wiele.
Punktualnie o 18 do drzwi zapukał Nathan. Poszłaś na dół i otworzyłaś drzwi.
- He...
- Miejmy to już za sobą. - Nie dał ci dokończyć.
- Schodami na górę. Białe drzwi na lewo. - Poinstruowałaś go. Nathan poszedł na górę, a ty do kuchni po sok i szklanki. Potem poszłaś do pokoju. Kiedy weszłaś, zobaczyłaś Nathan'a leżącego na łóżku, który czytał... twój pamiętnik!
- Sykes! - Krzyknęłaś na niego. Chłopak podskoczył ze strachu i wstał z łóżka, podchodząc do okna, które było otwarte. - Oddaj mi to! Nie wiesz, że nie rusza się cudzych rzeczy?! - Znów na niego krzyknęłaś. Podeszłaś do okna, w którym stał i chciałaś wyrwać mu pamiętnik, ale Nathan wypuścił go z ręki i wypadł przez okno. Pamiętnik wpadł do basenu, który był niedaleko twojego okna...
- Wow, masz basen! - Nathan wyjrzał przez okno.
- Co ty zrobiłeś, imbecylu?! - Krzyknęłaś na niego i również wyjrzałaś przez okno.
- Niechcący. - Tłumaczył.
- Niechcący?! Niechcący to ty tu przyszedłeś!
- Uuuu, groźna. - Zaczął się śmiać. - Nie panikuj! To tylko zwykły zeszyt, w którym piszą bardzo ciekawe rzeczy. - Wyszczerzył się.
- Co przeczytałeś? - Spytałaś przerażona.
- Jego piękne, niebiesko-zielone tęczówki wprowadzają człowieka w trans, z którego trudno się uwolnić. - Zaczął cytować, to co napisałaś w pamiętniku. - Chodzi o mnie, co nie? - Wypiął się dumnie.
- Coś ci się klepki poprzestawiały! - Powiedziałaś. Nathan wiedział, że chodzi o niego. Tak, Nathan Sykes ci się podobał, ale nienawidziłaś go. Skomplikowane, nie? - Weźmy się już za tą naukę... - Westchnęłaś i opadłaś na krzesło, które stało przy twoim biurku.
- Masz. - Nathan rzucił ci swoje zeszyty. - Daj znać jak zrobisz. - Dodał i poszedł do drzwi. Chciał już wyjść z pokoju, ale ty go zatrzymałaś.
- Ty chyba sobie ze mnie kpisz! Siadaj i robimy to razem. Nie jestem od tego, aby odwalić za ciebie robotę, a ty będziesz łaził gdzieś z kumplami. Jestem od tego, aby ci pomóc. No chyba, że wolisz skończyć pod mostem, to proszę cię bardzo... - Oddałaś mu zeszyty.
- Z taką piękną buźką to ja pod mostem nie skończę. - Powiedział.
- Masz wysoką samoocenę. - Podsumowałaś go.
- Lepiej mieć wysoką niż niską. Uczymy się czy będziesz tak gadać? - Usiadł obok ciebie. Przytaknęłaś i zaczęliście naukę. Ku twojemu zdziwieniu, Nathan wszystko szybko łapał. Po 2h mieliście już odrobione lekcje i nauczone na jutro.
Dochodziła 20, więc Nathan musiał wracać do domu. Trochę cie to zasmuciło, bo nauka z Sykes'em była naprawdę miła. Nathan był zupełnie inny dla ciebie niż w szkole. Nie dokuczał ci. Pochwalił nawet to jak wyglądasz bez okularów!
Kiedy Nathan wyszedł, postanowiłaś pójść wyciągnąć pamiętnik. Wzięłaś siatkę do basenu i zaczęłaś się męczyć, aby wyciągnąć zeszyt. W końcu udało ci się. Pamiętnik był cały przemoczony. Nie można było z niego nic wyczytać. Wkurzona wróciłaś do domu. Tam położyłaś pamiętnik w pokoju na parapecie, a potem poszłaś szykować się spać.


2 tygodnie później

Obudził cię budzik. Wstałaś z łóżka i podeszłaś do szafy, aby wyciągnąć z niej ciuchy. Potem poszłaś do łazienki. Tam ubrałaś się i uczesałaś. Założyłaś swoje okulary i byłaś gotowa, aby wyjść z łazienki. Wróciłaś do pokoju, z którego wzięłaś plecak. Razem z nim poszłaś na dół na śniadanie. Przywitałaś się z rodzicami i zaczęłaś jeść.
Po skończonym śniadaniu, twój tata zawiózł cię do szkoły, a sam pojechał do pracy. Pierwszą mieliście matematykę. Pani Wisson miała dziś oddawać sprawdziany, które pisaliście tydzień temu.
Poszłaś pod salę i jak zwykle nikogo tam nie było. Usiadłaś pod salą. Kilka minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Jak zwykle każdy cię omijał, ale! Jako jedyny przywitał się z tobą Nathan. Nathan jest teraz dla ciebie inny. Nie dokucza ci, tylko normalnie rozmawia. Przychodzi do ciebie codziennie na korepetycje i z dnia na dzień idzie mu coraz lepiej.
Zadzwonił dzwonek i przyszła matematyczka. Od razu po wejściu do sali zaczęła sprawdzać listę, a potem przeszła do sprawdzianów. Omówiła je. Nie była zbytnio z nich zadowolona...
Lekcja minęła szybko. Wyszłaś z sali, kiedy podbiegł do ciebie uradowany Nathan.
- Kocham cię! - Krzyknął w twoją stronę i pokazał swój sprawdzian  z piątką.
- Gratuluję. - Uśmiechnęłaś się.
- Jesteś wielka! Serio, mówię ci! - Zaczął patrzeć na kartkę. - Mam będzie ze mnie dumna. - Powiedział, a ty zaczęłaś się z niego śmiać. - Może w ramach podziękowań pójdziemy na miasto i lody? - Zaproponował. Zdziwiło cię to, ale zgodziłaś się. Nathan ucieszył się, co spowodowało kolejną falę zdziwień. Razem poszliście pod salę, gdzie miała się odbyć następna lekcja.

Po lekcjach

Ty i Nath poszliście na miasto. Sykes zaciągnął cię do sklepu z full capami. Zaczął przymierzać, a ty go oceniałaś. Oczywiście nie obyło się bez jego wygłupów. Śmiałaś się z niego jak głupia.
W końcu chłopak nic nie kupił. Poszliście dalej. Po drodze była lodziarnia, więc kupiliście sobie lody. Nie chciało wam się już chodzić po mieście, dlatego poszliście do parku.
Szliście i śmialiście się, kiedy nagle potknęłaś się o kamień. Nie utrzymałaś równowagi i upadłaś na ziemię, ciągnąc za sobą Nathan'a. Chłopak wylądował na tobie, tak jak jego lody. Twoje natomiast znalazły się na jego twarzy.
- Przepraszam... - Wydukałaś.
- Nic się nie stało. - Powiedział i zaczął się wycierać. Wstałaś, a za tobą on. Z torebki wyciągnęłaś chusteczki. Dałaś Nathan'owi i wzięłaś też sobie. Kiedy byliście już czyści, zaczęliście się śmiać. Nagle wasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłaś oderwać oczu od niebieskozielonych tęczówek Sykes'a, tak jak on od twoich. Twoje policzki nabrały rumieńców. Nathan chwycił twoją twarz w dłonie i ściągnął twoje okulary, które potem schował do kieszeni swoich spodni.
- Bez okularów jesteś jeszcze piękniejsza. - Powiedział. Twoje serca zaczęło mocniej bić. Nathan złączył twoje i swoje usta w pocałunku. Z początku nie wiedziałaś co zrobić, ale oddałaś pocałunek. Trwaliście w nim długo. Czułaś motylki w brzuchu

_____________________________

Uff, napisałam. :) Mam nadzieję, że się podoba. :D
To już 20 imagin na tym blogu! Jak ten czas leci. :) Aktualnie mamy 2359 wyświetleń bloga i 14 obserwatorów! Dziękujemy, że jesteście z nami! <3 
Magda. :)

piątek, 5 lipca 2013

19. Tom

Dla Blaugrana xD

Wakacje to najlepszy czas w roku! Słońce, plaża, morze, nowe znajomości, miłości... Właśnie, miłości... To wielkie słowo, które jest ważne w życiu każdego człowieka. Ale nie twoim. Nie tolerujesz tego słowa, wręcz go nienawidzisz. Nie chcesz się zakochać. A może się boisz?
Wszyscy twoi znajomi uważają, że nie powinnaś do tego podchodzić w taki sposób, ale ty po prostu nie chciałaś. Po co ci chłopak? Bez niego twoje życie jest o wiele lepsze. Chłopak oznacza kłopoty. Oni umieją tylko ranić i krzywdzić... Przez nich wylewa się tyle łez, więc po co oni nam do szczęścia? Kto ich potrzebuje? Na pewno nie ty!
- W wakacje na pewno kogoś poznasz, Irmino. - Po raz kolejny twoja przyjaciółka powtarza te słowa. Za każdym razem protestujesz. Zaczyna cię to już nudzić.
- Nie, nie poznam. Nie chcę. - Odpowiedziałaś jej, wgryzając się w jabłko.
- Jesteś głupia tak mówiąc. Powinnaś znaleźć sobie chłopaka. - Usiadła obok ciebie. - A ja nawet mam idealnego kandydata dla ciebie. - Dodała, a ty zakrztusiłaś się jabłkiem.
- Proszę cię... Nie znów. Tyle razy ci powtarzałam, że twój brat jest dla mnie za stary i całkiem nie w moim typie. - Zrobiłaś skwaszoną minę.
- A kto jest w twoim typie? - Spojrzała na ciebie spode łba. - Nikt. - Dokończyła za ciebie. - Poza tym, nie chodzi o mojego brata, a o jego przyjaciela, znajomego... Sama nie wiem jak go nazwać. - Zaczęła się zastanawiać.
- Może najlepiej po imieniu i nazwisku? - Zaproponowałaś.
- Tom Parker. Mówi ci to coś? - Uśmiechnęła się szeroko.
- Nawet wiele. Tom Parker to członek tego zespołu. The coś tam.
- The Wanted. - Powiedziała [I.T.P].
- Nie ważne. - machnęłaś ręką i wstałaś, aby pójść do kuchni i wyrzucić ogryzek. - On jest sławnym piosenkarzem, a ja zwykłą, przeciętą dziewczyną, która nawet głupiego psa nie umie narysować. - Zaśmiałaś się. - Nie ma mowy, abym zgodziła się na coś takiego. - Powiedziałaś z powagą.
- Dlaczego od razu to przekreślasz? Powinnaś dać...
- Nie, nie dam. - Nie dałaś jej dokończyć.
- Dlaczego?
- Czy ty nie rozumiesz, że nie szukam teraz chłopaka? Chcę się wyszaleć. Nie mam ochoty cały czas słuchać marudzenia jakiegoś głąba. Mam jeszcze na to czas.
- Masz 20 lat! Zaraz skończysz szkołę, a właściwie to już skończyłaś. Teraz twoje życie otwiera się na nowo. Kiedy masz wakacje, powinnaś znaleźć chłopaka i spędzić z nim czas, a nie... Chcesz zostać starą panną z kotami?!
- Nie, ja czekam na tę prawdziwą miłość. - Powiedziałaś i zaczęłaś się kierować w stronę wyjścia. - Mam dość tego tematu. Cześć. - Złapałaś za klamkę od drzwi i chciałaś już wyjść, kiedy ktoś zapukał. Przez małą szybkę w drzwiach zobaczyłaś bruneta o piwnych oczach. Zaniemówiłaś. [I.T.P] podeszła do drzwi, aby otworzyć. Odsunęłaś się, a kiedy chłopak wszedł do środka, twoje serce zaczęło szybciej bić. Co się ze mną dzieje?! - mówiłaś w myślach. Poznałaś tego chłopaka. To był Tom. Tom Parker.
- Hej, jest Jack? - Spytał się twojej przyjaciółki.
- Poszedł do sklepu. Zaraz przyjdzie. - Odpowiedziała mu.
- W porządku. To ja przyjdę później. - Jego głos był taki ciepły. Mogłabyś go słuchać całymi dniami...
- Nie, zostań. - Uśmiechnęła się do niego. - Siadaj. - Pokazała mu na kanapę, a on poszedł. Ciebie natomiast wzięła na bok. - To jest Tom. Nie możesz teraz wyjść. - Powiedziała stanowczo. Ku zdziwieniu twojej przyjaciółki, zostałaś.
- Tom, to jest Irmina, moja przyjaciółka. Iri, poznaj Tom'a. - [I.T.P] przedstawiła was.
- Hej, miło mi. - Tom podał ci rękę.
- Mnie również. - uścisnęłaś ją. Chłopak uśmiechnął się do ciebie i spojrzał w oczy. Miał taki cudowny uśmiech i oczy,  w których się rozpływałaś...
Usiadałaś na kanapie, obok swojej przyjaciółki. Ona rozmawiała z Tom'em, a ty pożerałaś go wzrokiem. Spodobał ci się. Nigdy w życiu nie spodziewałabyś się, że zakocha się. Co?! Zakochanie? Nie... Nie można tego tak nazwać. Znasz go ledwie 30 minut, a już myślisz, że się zakochałaś. Tom tylko cię zauroczył.
- Idziemy z Jack'iem na plażę. Idziecie z nami? - Znów usłyszałaś ciepły głos Tom'a.
- Czemu nie? Idziesz Iri? - Spytała się ciebie [I.T.P].
- Eee... Słucham? - Wyrwałaś się z rozmyśleń.
- Idziesz z nami na plażę? - Zwrócił się do ciebie Tom. Poczułaś jak twoje serca znów szybciej bije. Tom się do ciebie odezwał, a ty nie umiesz wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Czemu on tak na ciebie działa?
- M... Mogę. - Z trudnością, ale odpowiedziałaś.
- To świetnie! - Tom klasnął w ręce.
- Tak... - Powiedziałaś pod nosem. Z jednej strony chciałaś tam być z Tom'em, ale z drugiej nie. Tom cię krępował. Przy nim byłaś zupełnie inną Irminą. Byłaś jak nie ty. Zazwyczaj omijałaś chłopaków wielkim łukiem, a teraz? Teraz jest inaczej! Teraz chciałaś poczuć dotyk Parker'a na swoim ciele, złączyć wasze usta w pocałunku... Gdzie się podziała ta dawna Irmina, która nie wierzyła w miłość?
Przyszedł Jack i cała wasza 4 poszła na plażę. Rozłożyliście się prawie przy samym brzegu. Ty i [I.T.P] zaczęłyście się opalać, a Tom z Jack'iem pobiegli do wody. Zachowywali się jak dzieci, choć to dorośli faceci. Oparłaś się łokciami i patrzyłaś na chłopaków, śmiejąc się. Jeżeli przez słowo "chłopaki" można rozumieć samego Tom'a.
- Podoba ci się , co? - Twoja przyjaciółka wstała i usiadła na przeciw ciebie.
- Nie zasłaniaj mi widoku. - Zaśmiałaś się.
- A nie mówiłam! - Podskoczyła z radości. - Muszę was jakoś umówić... - Pomyślała głośno.
- O nie! Co to, to nie! - Poderwałaś się.
- Dlaczego?
- Bo nie? Zresztą... Nie mam u niego szans. - Posmutniałaś.
- A kto ma?
- Lady Gaga ma na pewno większe niż ja. - Położyłaś się na kocu. - To będzie zwykłe wakacyjne zauroczenie. - Dodałaś.
- Zauroczenie na zawsze. Już ja o to zadbam! - Powiedziała i pobiegła w stronę chłopaków. Kontem oka zobaczyłaś jak mówi coś do Tom'a, a on patrzy na ciebie z uśmiechem. W pewnym momencie zaczął iść w twoją stronę.
- Zabije ją. - Powiedziałaś i znów położyłaś, chowając głowę w dłonie. Tom podszedł do ciebie i chwycił w tali. Wystraszyłaś się. Uniósł cię ku górze i zaczął iść z tobą w stronę morza.
- Dostałem zadanie, włączenia cię do zabawy. - Zaśmiał się i wrzucił do wody. Kiedy tylko udało ci się wynurzyć, zaczęłaś chlapać wszystkich wodą, a oni ciebie. Wpadliście w wir zabawy jak małe dzieci.

Wieczorem

Wszyscy poszliście do swoich domów. Jak i [I.T.P] udali się w swoja stronę, Tom w swoją, a ty swoją. Byłaś szczęśliwa z przebiegu tego dnia. Cieszyłaś się, że spędziłaś go w takim towarzystwie.
- Irmina! - Usłyszałaś jak ktoś za tobą krzyczy. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Tom'a biegnącego w twoją stronę. - Idę tą samą drogą, więc pomyślałem, że możemy razem wrócić. - Powiedział, kiedy dobiegł do ciebie.
- Z miłą chęcią. - Uśmiechnęłaś się do niego. Szliście razem, rozmawiając na każdy temat. Tom okazała się być jeszcze bardziej milszym i uroczym chłopakiem niż myślałaś.
Niestety... Nadszedł czas rozstania. Musiałaś skręcić w inną uliczkę, aby dojść do domu, a Tom dalej miał iść prosto.  Zatrzymaliście się, aby pożegnać.
- Naprawdę jesteś niesamowitą dziewczyną. - Powiedział, czym wywołał uśmiech i rumieńce na twojej twarzy.
- Dziękuję. - Spojrzałaś mu w oczy. - Ty również jesteś niesamowitym chłopakiem. - Dodałaś. Tom nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szeroko. Patrzyliście sobie w oczy. Tak, jego cudowne tęczówki, w które mogłabyś się wpatrywać całymi dniami. W pewnej chwili Tom zaczął się do ciebie zbliżać. Nie odsunęłaś się, tylko czekałaś na dalszy przebieg tej sytuacji. Poczułaś miękkie usta Tom'a na swoich. Oddałaś pocałunek. Tom położył swoją dłoń na twoim karku, a kciukiem gładził twój policzek. Drugą zaś ułożył na twoim biodrze. Swoje ręce wplotłaś we włosy Parker'a. Trwaliście tak długo. Chłopak uśmiechał się przez pocałunek, co doskonale czułaś. W trakcie pocałunku, miałaś motylki w brzuchu.
Oderwaliście się od siebie, ale dalej patrzyliście sobie w oczy. Uśmiechnęłaś do Tom'a, a on znów złożył pocałunek na twoich ustach. Czułaś się jak w niebie!

Rok później

Minął rok odkąd jesteś z Tom'em. Nie sądziłaś, że zakochasz się w tamte wakacje i to z takim efektem. Razem z Tom'em mieszkacie w jednym domu. Fani Parker'a cię kochają, tak jak Tom ciebie, a ty jego. Tworzycie szczęśliwą parę, która lubi sobie dokuczać, ale kochacie się na zabój.

________________________

Przyznam się wam, że podoba mi się ten imagin. :) Mam nadzieję, że wam również, a szczególnie Balugrana xD . :) Zapraszam do komentowania i zamawiania imaginów dla siebie. :)

czwartek, 4 lipca 2013

18. Jay

Dla Mirror.

Z Jay'em chodzisz od kilku lat. Dziś mija wasza 4 rocznica. Jesteś w szczęśliwym związku z McGuiness'em. Kochasz go, a on ciebie.
Niestety tę rocznicę musisz spędzić sama, ponieważ Jay jest z zespołem w trasie i wraca dopiero za dwa tygodnie. Nie lubiłaś, kiedy Jay jeździł w trasy. Zawsze bałaś się, że coś się stanie Jay'owi lub... zdradzi cię. Tak, wydaje się to niedorzeczne, bo jeśli jest się w związku, powinno się ufać drugiej połówce. Ufałaś mu, ale bałaś się. W końcu Jay jest gwiazdą! Rozchwytywaną na każdym kroku. Może mieć każdą, ale... wybrał ciebie. To ty byłaś jego oczkiem w głowie.
Twoją i Jay'a rocznicę postanowiłaś spędzić z przyjaciółką na mieście, a potem iść do niej na noc. Nie uśmiechało ci się siedzenie samej w ten dzień. Poszłaś na górę, aby się ubrać. Z szafy wyciągnęłaś zestaw. Ubrałaś się, a włosy spięłaś w koka. Nie malowałaś się, bo nie miałaś na to ochoty.
Wyszłaś z łazienki i wróciłaś do pokoju. Do torebki włożyłaś telefon, słuchawki i portfel. Więcej nie potrzebowałaś. Wyszłaś z pokoju. Schodami skierowałaś się na dół do kuchni, aby się napić. Kiedy już to zrobiłaś, założyłaś buty i mogłaś wyjść do [I.T.P]. Ze słuchawkami w uszach szłaś ulicami Londynu. Słońce świeciło mocno. Wiatr wiał lekko. Ty uśmiechałaś się cały czas, a w myślach wyobrażałaś sobie jak ten dzień wyglądałby z Jay'em. Na pewno byłby cudowny!
Postanowiłaś, że w czasie drogi do [I.T.P], zadzwonisz do Jay'a. Sięgnęłaś po telefon i wybrałaś numer Loczka. Dzwoniłaś kilka razy, ale połączenie urywało się za pierwszym sygnałem. Wystraszyłaś się i to bardzo. Nie wiedziałaś co się dzieje z Jay'em. On nie odbierał, a przecież nie będziesz dzwonić do reszty chłopaków. Zdecydowałaś się zadzwonić jeszcze raz. Tym razem ktoś odebrał, ale nie był to Jay.
- Jay jest zajęty. Możesz nie dzownić. - Usłyszałaś damski głos w słuchawce. Do twojej głowy zaczęły się dostawać najczarniejsze scenariusze. Nie, to nie mogła być prawda. Z Jay'em jest jakaś dziewczyna... Rozłączyłaś się. Wkurzona rzuciłaś telefonem o ziemię, który roztrzaskał się na kilka kawałków. Skuliłaś się i zaczęłaś płakać. Nie wierzyłaś w to. Jay cię... Nie! Nie znasz prawdy! Przecież to mogła być ich jakaś znajoma. Czemu od razu sądzić, że Jay cię zdradza?!
- Kate! - Usłyszałaś dobrze znany ci głos. - Kate! - Powtórzył się. Bez podnoszenia głowy, wiedziałaś, że to Jay. Tylko co on tu robi? Powinien być teraz w Vegas z resztą zespołu. - Kate, kochanie, co się stało? - Podszedł do ciebie i złapał za ręce. Podniosłaś głowę. Jay ujrzał twoje łzy.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłaś i podniosłaś się odsuwając od niego.
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupiego! Czemu nie odbierałeś telefonu?! - Krzyczałaś przez łzy.
- Bo ja... Czy to jest teraz istotne?
- Bo go zostawiłeś u jakiejś laluni, tak? Kto to jest? Twoja nowa miłość?!
- Kate, to nie tak jak myślisz... Ja ci wszystko wyjaśnię... - Podszedł do ciebie, ale ty go pchnęłaś.
- A jak myślę?! Jay, przyznaj się, że mnie zdradziłeś! - Coraz bardziej płakałaś. Nie umiałaś powstrzymać łez.
- To było jedno...
- Ale jednak było! - Nie pozwoliłaś mu dokończyć. - Nienawidzę cię. Z nami koniec. Już na zawsze. Jeszcze dziś możesz zabrać swoje rzeczy i wynosić się do swojej laluni! - Krzyknęłaś mu w twarz i ominęłaś go, pchając przy tym. Ze łzami w oczach biegłaś do domu [I.T.P]. Potrzebowałaś teraz wsparcia, a wiedziałaś, ze [I.T.P] ci pomoże.
Ocierając łzy, zapukałaś do drzwi. Otworzyła ci uśmiechnięta [I.T.P].
- Ile można... - Przerwała widząc cię w taki stanie. - Co się stało? Wejdź. - Zaprosiła cię do domu. Skierowałyście się do salonu. Tam usiadłaś na kanapie, a twoja przyjaciółka kucnęła przed tobą i położyła swoje ręce na twoich kolanach.
- Co się stało? - Spytała się ponownie.
- Jay... On... - Mówiłaś przez łzy.
- Co on? - Dopytywała się.
- On... Mnie... Z nią... Dziś... Dowiedziałam się... - Spuściłaś głowę.
- Jay zrobił to o czym myślę? - Spytała, a ty pokiwałaś głową na tak. - Kate... - Podniosła się i usiadła obok ciebie. Przytuliła cię do siebie, a ty mocniej zaczęłaś płakać. Kochałaś Jay'a najmocniej na świecie, a on zrobił takie coś. Czemu?! Nienawidzę go - ciągle powtarzałaś, a [I.T.P] mocniej cię przytulała. Nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Byłaś w pustce. Straciłaś najważniejszą osobę w życiu.
- Pójdę  już do domu. Spakuję jego rzeczy i... - Znów zaczęłaś płakać. Po chwili jednak opanowałaś się i wstałaś z kanapy. - Pójdę. - Powiedziałaś i podeszłaś do drzwi. Twoja przyjaciółka namawiała cię, abyś została, abyś nie wracała do tam, ale ty byłaś uparta. Wyszłaś i skierowałaś się do domu. Kiedy doszłaś, zobaczyłaś, że ktoś kręci się w domu. Byłaś pewna, że był to Jay, ale... myliłaś się. Niepewnie weszłaś do domu. W salonie jednak nikogo nie było. Musiało mi się wydawać. - Powiedziałaś pod nosem. Nagle usłyszałaś huk z góry. Jeszcze bardziej się wystraszyłaś. Pomyślałaś, że ktoś naprawdę jest w domu. Chciałaś zadzownić do [I.T.P], ale nie udało ci się do niej dodzwonić, ponieważ ktoś złapał cię od tyłu i zatkał usta, a do tego zapomniałaś, że rzuciłaś telefonem. Próbowałaś się wyrwać, ale to nic nie dawało. Nie widziałaś twarzy osoby, która cię złapała, ale wiedziałaś, że to nie był Jay...
Bałaś się. Cholernie się bałaś. Wiedziałaś, że zaraz coś ci zrobi, ale starałaś się nie myśleć o tym... Starałaś się myśleć pozytywnie, jednak nie wychodziło ci to. Przestępca zaprowadził cię do jednego z pokojów.
- Będziesz grzeczna, to ci się nic nie stanie. Będziesz nie grzeczna, będzie gorzej. - Powiedział i wyszedł. Siedziałaś w kącie. Szukałaś po kieszeniach telefonu, ale nie znalazłaś go, ponieważ po raz kolejny zapomniałaś, że go zepsułaś. Byłaś zrozpaczona. Nie wiedziałaś co ten ktoś chce zrobić z tobą. Wiedziałaś tylko tyle, że właśnie okrada twój dom.
W jednym z kątów dostrzegłaś kij bejsbolowy. Wstałaś i wzięłaś go. Po cichu otworzyłaś drzwi i zeszłaś po schodach. Włamywacz stał przy szafce z twoją biżuterią. Teraz decydował ten jeden ruch. Podeszłaś cicho do niego i kiedy miałaś go walnąć kijem w głowę... on się odwrócił i to ty dostałaś w głowę. Zbił na tobie szklany wazon. Upadłaś na podłogę. Jak przez mgłę, widziałaś jak włamywacz ucieka z domu, bo usłyszał syreny policyjne. Kto wezwał policję? Nie wiedziałaś. Zasnęłaś...
Obudziłaś się w sali szpitalnej. Nie pamiętałaś nic co się stało. Zobaczyłaś, że obok twojego łóżka siedzi Jay. Kiedy zobaczył, że się obudziłaś, od razu przesunął się do ciebie.
- Kate... - Powiedział i złapał cię za rękę.
- Jay... - Odpowiedziałaś lekko słyszalnym głosem.
- Przepraszam cię za to co zrobiłem.
- Nie przepraszaj...
Jay był pewny, że mu wybaczysz, ale mylił się.
- Tylko odejdź... - Dodałaś. Twoje oczy znów się zaszkliły tak jak Jay'a. - Z mojego życia na zawsze...
- Nie... Nie chcę tego.
- Ale ja chcę. Kocham cię, ale nie wybaczę ci tego.
Jay wstał i wyszedł z sali. Był wkurzony, ale także smutny. Wiedział, że to wszystko jego wina, ale był gotów spełnić twoją prośbę. Odszedł od ciebie na zawsze...

*10 lat późnej*
Dziś tworzysz szczęśliwą rodzinę ze swoim mężem - Alex'em - i dwójką dzieci - Amelią i Paul'em. Od twojego ostatniego spotkania z Jay'em nie widziałaś się ani razu. Nawet nie wiesz co się z nim działo przez ten czas. Tak jak z Jay'em, z resztą zespołu nie utrzymywałaś kontaktów. Zapomniałaś o nich, a oni o tobie. W głębi duszy kochałaś dalej Jay'a, ale teraz Alex jest dla ciebie najważniejszy i wasze dzieci.

_____________________________________

To jest mój pierwszy taki imagin. Pierwszy raz piszę smutnego imagina, więc przepraszam jeśli was, a w szczególności Mirror. zawiodłam. Mam jednak nadzieję, że się spodoba oraz, że nie jest za krótki, i że będziecie dalej z nami na tym blogu! ;)
Zapraszam do komentowania, a w zakładce "Zamówienia" zamawiajcie sobie imaginy. Śmiało! ;)

wtorek, 2 lipca 2013

17. Jay dla Julii.

Obudziły cię promienie słońca, które przebijały się przez zasłony okienne. Z niechęcią otworzyłaś jedno oko, aby "zbadać teren". Kiedy to zrobiłaś, otworzyłaś drugie i przetarłaś twarz rękami, które potem sięgnęły po telefon leżący na stoliku nocnym. Dochodziło południe.
- Cholera! Zaspałam! - Krzyknęłaś wyskakując z łóżka jak z procy. Miałaś dziś pierwszą lekcję gry na perkusji i wypadłoby się przedstawić z jak najlepszej strony, a nie od razu spóźniać się na pierwszą lekcję. Miała się ona odbyć równo w południe, a ty ledwo co wstałaś...
Szybkim krokiem podeszłaś do szafy, z której wyciągnęłaś pierwsze lepsze ciuchy i poszłaś do łazienki. Mając zęby, rozczesywałaś włosy, które jak na złość, zrobiły sobie mały żart i "zwinęły" się w kołtun. Rzuciłaś szczoteczkę do umywalki i wypłukałaś zęby, a następnie przemyłaś twarz. Tuszem poprawiłaś rzęsy i zaczęłaś rozczesywać włosy, klnąc przy tym. W końca udało ci się doprowadzić je do "ładu i składu", więc zaczęłaś się ubierać. Gotowa wyszłaś z łazienki. Do kieszeni spodni schowałaś telefon, wcześniej sprawdzając godzinę. Miałaś 10 minut na dotarcie, a przy dobrych wiatrach do szkoły muzycznej, w której miałaś się uczyć, idzie się 20 minut.
Schowałaś telefon wraz  ze słuchawkami i zbiegłaś na dół. Z kuchni wzięłaś jabłko, bo na śniadanie nie było już czasu, i klucze. Wyszłaś z domu i zamknęłaś drzwi na klucz. Biegiem ruszyłaś do szkoły, sprawdzając co chwila godzinę. Kiedy weszłaś w centrum miasta, dostrzegłaś wielki tłum. Przepychałaś się przez ludzi nie zwalniając tępa choć i tak byłaś już spóźniona.
Z 7 minutowym spóźnieniem, dotarłaś na miejsce. Skierowałaś się do sali, w której miała odbyć się twoja pierwsza lekcja.
- Przepraszam, ale zaspa... - Zaczęłaś tłumaczyć od razu, ale widząc, że nikogo nie ma, zrezygnowałaś z tego. Zaczęłaś rozglądać się po sali. Myślałaś, że pomyliłaś się, ale było to nie możliwe, bo na drzwiach było napisane do czego przeznaczona jest sala, a w niej stała perkusja. Postanowiłaś poczekać na swojego nauczyciela. Byłaś szczęśliwa, że to nie ty się spóźniłaś, a on lub ona.
Po 20 minutach czekania, zrezygnowałaś i postanowiłaś wracać do domu. Otwierając drzwi usłyszałaś huk i czyjś krzyk. Wyjrzałaś zza drzwi. Zobaczyłaś tam chłopaka z lokami trzymającego się za nos.
- O boże, przepraszam. - Podeszłaś do niego. - Nic ci nie jest? - Spytałaś z troską.
- Kobieto, właśnie dostałem od ciebie drzwiami w nos. Wiem, że się spóźniam, ale błagam... Chcę łagodniejsze kary. - Z jego ust wypłyną potok słów.
- Eee... Ale to nie miała być kara. - Spojrzałaś na niego.
- Więc zrobiłaś to specjalnie?!
- Skądże! Jak miałam cię zobaczyć przez drzwi?
Chłopak zaczął się zastanawiać, ale nic nie wpadło mu do głowy.
- Nie ważne. - Machnął ręką. - Widziałaś może jakąś Julię co ma przyjść na pierwszą lekcję perkusji? - Spytał.
- To ja. - Uniosłaś jedną rękę.
- Ah, no tak! - Walną się otwartą dłonią w czoło. - Przecież wychodziłaś z tej sali. - Dodał, a ty się do niego uśmiechnęłaś. - Przepraszam za spóźnienie. Zgubiłem telefon i mnie nie obudził. - Podrapał się po głowie.
- Nic się nie stało. Sama też się spóźniłam.
Chłopak uśmiechnął się do ciebie i zaproponował rozpoczęcie lekcji. Zgodziłaś się. Loczek uczył cię od najprostszych rzeczy po te trudniejsze. Wszystko szybko łapałaś, więc po godzinnej nauce umiałaś już zagrać kawałek piosenki Green Day "Oh Love".
Postanowiliście odpocząć od nauki i porozmawiać. Usiedliście na podłodze pod ścianą i zaczęlicie rozmawiać.
- Wiesz... Znamy się już godzinę, a ja dalej nie wiem jak się nazywasz. - Zaśmiałaś się.
- Przepraszam. Jestem Jay. - Przedstawił się.
- Miło mi. - Uśmiechnęłaś się do niego.
- Co cię skłoniło do grania na perkusji? - Spytał ciekawy Jay.
- Od dziecka chciałam grać. Mój wujek był perkusistą w jednym zespole, ale rozpadli się. To wujek wciągnął mnie w wir perkusji. Nigdy nie miałam okazji się nauczyć, aż do teraz. Chcę w końcu spełnić swoje marzenie. Z czasem kto wie... Może będziesz kupował bilety na koncert mojego zespołu. - Zaśmiałaś się, a on razem z tobą.
- Już zbieram. - Znów się zaśmialiście.
- Ile grasz?
- Nie liczę. - Wzruszył ramionami.
Po której rozmowie wróciliście do lekcji. Wiedziałaś, że polubiłaś Jay'a. Jest on sympatycznym i uroczym chłopakiem.
*Po lekcji*
Całe 3h Jay uczył cię gry. Był zadowolony z twojej pracy i polubił cię, tak jak ty jego.
Kiedy opuściliście mury szkoły, Jay zaproponował wspólne wyjście do kawiarni. Zgodziłaś się bez żadnego "ale" i poszliście w wyznaczone miejsce. Jay zamówił dla ciebie kawę oraz szarlotkę, a dla siebie również kawę, ale sernik zamiast szarlotki. Usiedliście przy jednym ze stolików i rozmawialiście jedząc i pijąc. Jay opowiedział ci trochę o sobie. Dowiedziałaś się, że gra w zespole, ale teraz mają kilka dni odpoczynku, dlatego chodzi do szkoły muzycznej, aby uczyc innych. Jay kocha jaszczurki, a w domu ma jedną. Obiecał, że ci ją kiedyś przestawi.
Tak jak Jay, ty opowiedziałas mu trochę o sobie. Twoje życie nie jest tak bardzo fascynujące jak Jay'a, ale on słuchał cię z wielką uwagą.
Siedząc w kawiarni, nie pilnowaliście czasu. Dochodziła 18, a niebo pokryły czarne chmury. Zbierało się na deszcz. Postanowiliście już iść. Jay odprowadzil cię pod dom. Tam gadaliscie jeszcze trochę. Ani na chwilę nie zabrakło wam tematów, ale nadszedł czas pożegnania. Z niechęcią pożegnałaś się z Loczkiem. On odszedł, a ty miałaś wchodzić już do domu, kiedy usłyszałaś głos Jay'a:
- Julia!
- Tak? - Odwróciłaś się.
- Dałabyś mi swój numer? Tak na wszelki wypadek. - Powiedział nieśmiało. Uśmiechnęłaś się do niego szeroko i wyciągnęłaś rękę w jego stronę.
- Daj telefon. - Powiedziałaś. Chłopak zrobił wielkie oczy po czym powiedział:
- Em... Bo wiesz... Ja tak jakby zgubiłem telefon. - Podrapał się w tył głowy.
- To jak ty chcesz się za mną skontaktować tak na wszelki wypadek? - Zaśmiałaś się.
- Mama dziś mi kupuje nowy telefon. - Dumnie się wyprostował
- To zmienia wszystko. - Znów się zaśmiałaś. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do domu, zapraszając Jay'a. On wszedł za tobą.
Poszłaś do kuchni, z której wzięłaś notesik leżący na blacie kuchennym. Potem zajęłaś się szukaniem długopisu, który znalazł się po chwili. Zapisałaś na kartce swój numer i dałaś McGuiness'owi.
- Tylko nie zgub. - Zaśmiałaś się.
- Ja gubię tylko telefony. - Również się zaśmiał. - Będę leciał. Jutro dam znać i może gdzieś pójdziemy. Cześć. - Powiedział i pocałował cię w policzek na pożegnanie. Wyszedł z domu, a ty dalej stałaś w tym samym miejscu bezruchu. Cały czas czułaś na swoim policzku miękkie usta Jay'a. Uśmiechałaś się do siebie. Byłaś... W niebie! Tak, Jay ci się spodobał, ale wiedziałaś, że nic z tego nie będ
zie, To jest... Chwilowa znajomość.

Pół roku później

Chodzisz z Jay'em. Jesteście nierozłączną parą! Jay jest dla ciebie najważniejszą osobą w życiu, tak jak ty dla niego.

_____________________________

Mraśny Jay dla Julii :D Mam nadzieję, że ci się podoba. :)
Przy okazji zapraszam was na jej bloga: 

niedziela, 30 czerwca 2013

16.Nathan dla Kica +18

Była godzina 18.00,a ty właśnie wracałaś z pracy. Byłaś wykończona swoją pracą ginekologa,więc jedyne o czym marzyłaś to ciepła kąpiel.
Wróciłaś do domu,ale tam nikogo nie zastałaś nawet swojego chłopaka Nathana,który raczej powinien być w domu.
Weszłaś do łazienki,napuściłaś wody do wanny, zdjęłaś swoje ubrania,które porozrzucałaś na podłodze i zanurzyłaś się do gorącej wody. Gdy zamknęłaś oczy i zaczęłaś myśleć nad niektórymi sprawami,usłyszałaś jak ktoś otwiera drzwi od łazienki:
-Nathan co ty tu robisz,myślałam że cie nie ma-zdziwiłaś sie na widok swojego chłopaka.
Nathan na twój widok stanął jak wryty na twój widok, z resztą nie tylko on. Wiedziałaś,że bardzo go podniecasz,ale fakt,że od czasu gdy jesteście razem zobaczył cb pierwszy raz nago podniecił go jeszcze bardziej.
Wyszłaś z wanny i zaczęłaś go namiętnie całować, on nie protestował i wepchnął cie znowu do wody.
Był cały mokry, a przez morką koszulke było widać jego wyrzeźbioną klate,po której go dotykałaś,a on zaczął pieścić twoje piersi.
Nathan zaczął się już rozberać,ale ty uwielbiałaś się z nim drażnić i wybiegłaś szybko z łazienki i skierowałaś się do waszej sypialni.Usłyszałaś z łazienki hałas co oznaczało,ze twój chłopak wychodzi z wanny, a ty położyłaś się naga na łóżku. Gdy przyszedł spojrzał się na cb z namiętnością,a ty dałaś mu sygnał,żeby podszedł bliżej cb. Chłopak dopadł się do cb łapczywie i zaczął obdarowywać pocałunkami. Całował w usta,szyje i zaczął zjeżdżać coraz niżej aż dotarł do twoich piersi,które robiły się coraz twardsze,macał,dotykał,całował i przygryzał twoje sutki, a ty nie mogłaś już wytrzymać z podniecenia. Nathan schodził coraz niżej całując każdy kawałek twojego nagiego ciała. Nagle chwycił cię w talii i rozchyli twoje prawe udo, które całował po jego zewnętrznej stronie. Gdy zobaczyłaś głowe Nathana pomiędzy twoimi nogami zaczęłaś jęczeć z podniecenia. On to zauważył i zaczął powoli całować twoją łechtaczkę. Wyciągnął język,a teraz w ruch poszły jego dwa palce,które włożył w cb, a ty krzyczałaś z podniecenia. Poczuł,że dochodzisz,więc wyjął swoje palce i wszedł w cb. Poczułaś jego ciepły oddech na twoim policzku i jego zapach,który doprowadzał cie do szaleństwa. Nagle on był pod tb, a ty całowałaś go namiętnie w usta,a on masował twoje piersi. Wasze jęki były były coraz głośniejsze i oboje czuliście,że zaraz dojdziecie. Nathan robił to coraz szybciej i mocniej aż w końcu przyszła chwila ekstazy. Opadliście oboje zmęczeni na łóżko i patrzyliscie sb w oczy.
-Nathan to było niesmowite-powiedzialaś to z resztką sił
-Wszystko dla cb kochanie-pocałował cię namiętnie w usta.
Gdy tak leżeliście wtuleni w sb zdałaś sb sprawe,że bardzo go kochasz,a Nathan kocha cb i cie nigdy nie opuści.
___________________________________________________________________________________
No to macie mojego pierwszego imagina +18. Mam nadzieje,że wam się spodoba :)

sobota, 29 czerwca 2013

15. Nathan

Z Nathan'em przyjaźnisz się od małego. Jest on dla ciebie jak brat. Staracie się spędzać razem czas, ale koncerty i inne "duperele", które są obowiązkiem Nathana, nie dają wam wiele czasu na spędzanie go razem. Codzienne wywiady, występy i inne odciągają was od siebie. Widujecie się tylko, kiedy on przyjeżdża do Gloucester. Właśnie... Gloucester. Obydwoje pochodzie stamtąd. Wychowywaliście się razem. Kiedy Nathan dołączył do zespołu, kontakt połowicznie się zmienił.
Dziś jednak chłopak przyjeżdża na urodziny swojej siostry, Jess, na których ty też będziesz. Trochę bałaś się tego spotkania, choć sama nie wiedziałas czemu. Obawiałaś się, że Nathan cię nie rozpozna. Martwiłaś się nie potrzebie na zapas.
Kiedy dochodzila już 17, postanowiłaś zacząć się szykować, ponieważ wszystko miało rozpocząć się o 18. Założyłaś beżową sukienkę, do tego dobrałaś również beżowe buty. Włosy wyprostowałaś. Założyłaś jeszcze kilka ozdób i byłaś gotowa. Przejrzałaś się w lustrze. Byłaś zadowolona z efektu. Uśmiechnęłaś się pod nosem i ruszyłaś na dół. Pożegnałaś się z rodzicami, oczywiście nie obyło się bez ich "wskazówek", i wyszłaś z domu. Kiedy zamknęłaś drzwi i wyszłaś ze swojej posiadłości, zza murku ktoś wyskoczył. Krzyknęłaś ze strachu.
- Idioto! - Krzyknęłaś w stronę przestępcy.
- Nie, ja jestem Nathan. Już zapomniałaś? - Zaśmiał się, a ty razem z nim. Nathan stał przed tobą elegancko ubrany z balonem w ręku. Zaśmiałaś się, kiedy zobaczyłaś jego dodatek. Pamiętasz, że Nathan zawsze jak do ciebie przychodził, miał balona w ręku. Potem bawiliście się nim tak długo ile się da.
- Tęskniłam, wiesz?
- Tak jak ja. - Przytulił cię. - Musimy nadrobić to wszystko. - Szeroko się uśmiechnął, a ty razem z nim.
Ruszyliście w stronę domu Natha i rozmawialiście przy tym jak nigdy. Tyle się w waszym życiu wydarzyło, że musieliscie sobie o tym.opowiedzieć.
- Na ile przyjechałeś? - Spytałaś chłopaka zanim weszliście do domu.
- Na kilka dni. - Posmutniał. - Ale mam dla ciebie propozycje.
Spojrzałaś się na niego dziwnie, a on ci wyjaśnił, że potem ci powie. Byłaś ciekawa o co może mu chodzic. Sykes ma różne pomysły, więc mogłaś się spodziewać wystkiego.
Urodziny Jess trwały to białego rana. Razem z Nathanem i innymi spędziłaś całą imprezę. Bawiłaś się znakomicie!
Nstępnego dnia obudziłaś się na kanapie. Przetarłaś oczy i podniosłaś się do pozycji siedzącej. Dom Sykes'ów był wywrócony do góry nogami. Rozejrzałaś się po salonie. Wszyscy jeszcze spali, prócz Nathana, który pichcił coś w kuchni. Z bólem głowy, wstałas i podeszłaś do chłopaka. On podał ci szklankę wody, a do tego tabletki.
- Dziękuje. - Powiedziałaś biorąc od niego wodę.
- Byłem pewny, że pierwsza wstaniesz.
- Jak ty mnie znasz. - Zaśmiałaś się. Tej nocy, w urodziny Jessici, polało się dużo alkoholu. Jak to ona mówiła: "Mamy nie ma, trzeba zaszaleć". Za każdym razem, gdy mówiła to przed urodzinami, śmiałaś się z jej słów. Jess jest spokojną dziewczyną, więc nigdy byś się nie spodziewała po niej czegoś takiego!
Dochodziło południe. Ludzie, po przespanej nocy, wracali do swoich domów, zostawiając Jessicę z bałaganem. Dziewczyna nie miała ochoty sprzątać, tak jak Nathan i ty, ale postawiłaś jej pomóc. Udało ci się nawet namówić Natha.
- Jeżeli nie posprzątasz, to nie pójdziemy do zoo. - Powiedziałaś, a Nathan od razu wziął się za sprzątanie. Chłopak od dzieciństwa kochał chodzić do zoo, a w szczególności z tobą. Będąc dziećmi, już dużymi dziećmi, zawsze chodziliście tam razem. Waszym częstym "gospodarzem" był leniwiec. Nazwaliście go Nathan, bo Nathan przypomina leniwca.
Po kilku godzinach sprzątania, cała wasza trójka opadła na kanapę i odpoczywała.
- To... Kiedy do zoo? - Nathan poderwał się z miejsca i stanął na przeciw ciebie.
- Jak odpocznę, synku. - Zaśmiałaś się. Nathan zaczął udawać obrażonego. Ty z Jess zaczęłyście się jeszcze bardziej śmiać. W końcu, po długich namowach Nathana, zgodziłyście się pójść, a raczej ty. Sykes, cały szczęśliwy, szedł ulicami Gloucester, a ty wlokłaś się za nim. Byłaś smutna, bo wiedziałaś, że niedługo znów będziesz musiała rozstać się z Nathanem i nie wiadomo, kiedy go znów zobaczysz. Nie chciałaś , aby Nathan zauważył, że jesteś smutna, ale Sykes od zawsze był spostrzegawczy. Kiedy staliście przy jednym z wybiegów, Nathan spytał się ciebie o co chodzi. Ty z niechęcią powiedziałaś mu. Bałaś się jego reakcji. Myślałaś, że cię wyśmieje, ale nie... On, jak to on, zawsze poprawi humor.
- Pamiętasz jak ci mówiłem o tym, że mam dla ciebie propozycję? - Spytał się, patrząc na ciebie.
- Tak. - Przytaknęłaś.
- Chcesz ją poznać?
- Tak. - Powtórzyłaś.
- Potrzebujemy fryzjerki. - Zaczął, a ty się zaśmiałaś. - A ty zawsze lubiłaś i chciałaś nią zostać, więc... Jedziesz ze mną do Londynu? Jeśli się zgodzisz, to nie rozstaniesz się ze mną. - Szeroko się uśmiechnął. Bez zastanowienia, zgodziłaś się. Nathan i ty bardzo się cieszyliście, że znów będziecie blisko siebie.

Kilka miesięcy później

Jeździsz z chłopakami wszędzie jako ich fryzjerka. Jesteś szczęśliwa, że twoje relacje z Nathan'em znów są takie same jak za czasów dzieciństwa.

_________________________________

Po długiej przerwie dodaje. Nie podoba mi się ten imagin, ale dobra tam ;D
Pewnie zdążyliście zauważyć, że jest z nami nowa osoba - Martyna. Razem ze mną będzie pisać imaginy na tego bloga. :) 
Zapraszam do komentowania. :)
PS: Za błędy przepraszam, ale połowa była pisana na telefonie.