Obserwatorzy

sobota, 14 grudnia 2013

29. Nathan dla Mileny

Na poczatku chcialam wam powiedziec, ze imaginy, ktore teraz bede pisac sa z zamowien. Troszku zaleglosci jest... Coz, na sam poczatek imagin dla Mileny z Nathanem :)

Siedzialas u siebie w domu, zajmujac miejsce na kanapie w salonie. W reku trzymalas zdjecie swoje i Nathana. Przypomnialy ci sie wszystkie wasze wspolne chwile, brakowalo ci Nathana. Tak cholernie go kochalas, tesknilas za nim. Nigdy nie pomyslalabys, ze w swojej "pracy" spotkasz kogos takiego jak on.
Twoja "praca" nie byla zwykla praca. Nie siedzialas 24/7 za biurkiem, ciagle stukajac cos na komputerze. Ty pracowalas w mafii.

*wspomnienie*
Weszlas do wielkiego budynku i od razy skierowalas sie do gabinetu swojego szefa.
- Dzien dobry - zajelas miejsce na przeciw niego przy biurku. - Chcial mnie pan widziec.
- Owszem - odrzekl. - Mam dla ciebie kolejne zadanie, Mileno.
- Slucham.
Szef zaczal ci opowiadac o twoim zadaniu. Mialas zabic niejakiego Nathana Sykesa na zlecenie jego bylej dziewczyny, ktora zostawil. Na wykonanie zadania mialas rowny tydzien. Bez problemu zrozumialas polecenie. Szef dal ci jeszcze zdjecie chlopaka, ktory byl celem i inne najpotrzebniejsze szczegoly. Przytaknelas i zegnajac sie, wyszlas z gabinetu. Spojrzalas jeszcze raz na zdjecie chlopaka: brazowe, idealnie ulozone wlosy, niebiesko-zielone teczowki i zniewalajacy usmiech. Byl dosc dobrze zbudowany.
Postanowilas od razu zaczac poszukiwania go. Zajrzalas na kartke, ktora przekazal ci szef. Byl tam grafik chlopaka.
- To bedzie latwizna - powiedzialas do siebie i wsiadlas do samochodu, ktorym pojechalas pod miejsce gdzie mial byc teraz chlopak. Nathan konczyl wlasnie lekcje w szkole muzycznej, w ktorej dorabial jako nauczyciel muzyki.
Stanelas samochodem pod budynkiem i czekalas az w drzwiach zobaczysz chlopaka. Po kilku minutach wyszedl i wsiadl do czerwonego samochodu, po czym ruszyl. Jechalas caly czas za nim, nie spuszczalas jego samochodu z oczu. Skrecil w ulice, ktora prowadzila do centrum handlowego. Oboje wjechaliscie na parking i wysiedliscie z samochodu. Zobaczylas chlopaka idacego troche przed toba. Za nim weszlas do centrum i skierowalas sie do jednej z restauracji z fast foodami. Chlopak zamowil jedzenie, a potem usiadl przy jednym ze stolikow. Kiedy ty szlas z taca, postanowilas przysiasc sie do niego.
- Moge? -Spytalas szeroko sie usmiechajac przy tym.
- Oczywiscie - przytaknal.
- Jestem Milena, a ty? - Wyciagnelas do niego dlon.
- Nathan.
- Milo mi - uscisneliscie swoje dlonie. Teraz moglas sie przyjzec chlopakowi blizej. W gruncie rzeczy to wygladal tak jak na zdjeciu. Nie moglas od niego oderwac oczu. Nathan ci sie spodobal. Uwazalas, ze byl chlopakiem idealnym. Przystojny i zabawny. Wiedzialas, ze musisz go zabic, ale teraz to ci nie przychodzilo przez mysl. Bardzo dobrze sie czulas w jego towarzystwie. Skonczyliscie jedzenie, a potem razem udaliscie na parking. Tam wymieniliscie sie numerami telefonow. Nathan obiecal, ze zadzwoni. Pozegnaliscie sie i oboje wsiedliscie do swoich samochodow. Kazdy udal sie w swoja strone. Cala droge myslalas o Nathanie. O tych kilku minutach spedzonych z nim...
- Nie, nie, nie - pokrecilas glowa, aby wurzucic z siebie mysli. - Nie masz prawa sie zakochac, masz go zabic - skarcilas sie.

6 dni pozniej

Nathan zadzwonil. Spotykaliscie sie codziennie. Cieszylas sie jak dziecko na kazde spotkanie z nim. Czulas sie przy nim inaczej. Nie bylas juz ta sama Milena co zwykle. Bylas... po prostu inna.
W Nathanie, mozna powiedziec, ze zakochalas sie w nim od pierwszego wejrzenia. Czulas cos do niego, cos cholernie wielkiego. To cie jednak przytlaczalo. Wiedzialas, ze musisz z nim skonczyc, ale nie potrafilas zabic osoby, ktora kochasz. Zadzwonilas do Nathana i poprosilas o spotkanie. Musialas dzis to zrobic, zabic go.
Chlopak bez zadnego "ale" zgodzil sie na spotkanie. Umowiliscie sie u niego w domu o 18. Punktualnie o tej godzinie zapukalaa do jego drzwi. Chlopak otworzyl ci z wielkim usmiechem na twarzy i cmoknal cie w policzek. Weszlas do srodka i usiedliscie w salonie na kanapie.
- Cos sie stalo, ze chcialas sie spotkac? - Spytal z troska w glosie.
- Musze ci cos powiedziec - spojrzalas w jego oczy. Westchnelas, po czym zaczelas mowic: - Znamy sie od tygodnia, ale ja... ja - zacielas sie na chwile. - Ja cos do ciebie czuje. - Spuscilas glowe.
- Milena... - Nathan zblizyl sie do ciebie.
- Ale to nie wszystko. Pracuje w mafii - znow spojrzalas na niego. - Wiesz, zabijam ludzi. Moim nastepnym celem byles ty. Twoja byla dziewczyna prosila o zabicie ciebie. To zadanie przypadlo mi - skonczylas. Twarz Nathana nie wyrazala zadnych emocji. Zlapal tylko twoja twarz w dlonie, po czyl zlaczyl wasze usta w namietnym pocalunku. Odwzajemnilas to. Usiadlas Nathanowi na kolanach, nie odrywajac sie od niego. Zatraciliscie sie w sobie, kiedy chwile namietnosci przerwal Nathan.
- Zrob to - spojrzal na ciebie smutnym wzrokiem.
- Ale Nathan...
- Zrob. - Przerwal ci . Wstalas z jego kolan i siegnelas do torebki, w ktorej trzymalas bron. Nathan wstal za toba i stanal na przeciw ciebie. Wyciagnelam reke z bronia w jego strone, trzeslas sie. Nie potrafilas tego zrobic. - Zrob to. - Powtorzyl jeszcze raz.
- Kocham cie - wyszeptalas i strzelilas w niego. Nathan upadl na ziemie, a wokol niego od razu zebrala sie kaluza krwi. Zaplakana wybieglas z jego domu i z piskiem opon ruszylas do biura, aby poinformowac szefa. Ze smutna mina weszlas do gabinetu i powiedzialas co i jak. On pochwalil cie. Sztucznie sie usmiechnelas i wyszlas z budynku. Wrocilas do domu.

Codziennie chodzisz na grob Nathana. Kochasz go nadal. Rzucilas takze prace w mafii. Nie potrafilas dalej tego robic.
Dojscie do siebie zajelo ci wiele czasu, ale po dlugich i trudnych staraniach udalo ci sie to. Nie mozesz jednak zapomniec o Nathanie.

Taaaa daa :) Magic powraca z imaginami! Ten byl pisany na telefonie, wiec daletego moze byc krotki :)
Mam nadzieje, ze wam sie spodoba. Nie wiem co mnie natchnelo na takiego imagina :o Tak o jakos xD
Co do reszty zamowien: nadrobie! :) Jesli chcecie jakiegos imagina, to zamawiajcie, ale troszke poczekacie, poniewaz troszku tego jest :)
Magda

poniedziałek, 9 grudnia 2013

28.Tom dla Kam

Za tydzień masz klasową wigilię. Wylosowałaś Toma, chłopaka, który ci się podoba, ale ty mu niekoniecznie. Nie mówie,że wygladałaś jak chodząca krowa, ale nie byłaś w jego typie. Tom wolał raczej blondynki, takie nie zbyt kumate, którymi może łatwo manipulować.
Wracając do prezentu. Nie mialaś pojęcia co mu kupić. Kondomy raczej ma skoro się bzykał z tyloma laskami. Wibratora i dmuchanej lalki nie potrzebuje skoro tyle lasek na niego leci. Postanowiłaś kupić mu gitare i zeszyt do nut bo chłopak kochał śpiewać i grać. Wiedziałaś o nim praktycznie wszystko bo byłaś w niego bardzo zapatrzona. Szkoda tylko, że on tego nie widział.
Nadszedł czas wigilii klasowej. Usiedliście do stołu i zaczeliście rozdawac sb prezenty. Podeszłaś do Toma, który właśnie lizał się z Lindsey, waszą koleżanką z klasy. Podałaś mu pakunek i powiedziałaś: Wesołych :) i odeszłaś do swojej koleżanki, która miała dla cb prezent.
Po wigilli udałaś się do domu. Gdy już wyciągałaś klucze żeby otworzyć drzwi zobaczyłaś Toma, który podbiegł do cb.
-Kam słuchaj zapomniałem podziękować Ci za prezent- uśmiechnął się do Cb i pocałował w policzek
- A Lindsey gdzie? Nie zgubiłeś jej gdzieś po drodze?
- Ale ja nie jestem z Lindsey.
- To czemu się całowaliście hmm? A no tak ty tak ze wszystkimi.
- To nie prawda. Kam ja cie kocham!
- To sobie kochaj - weszłaś do domu, ale nie zamknelaś drzwi bo Tom przytrzymał je nogą.
- Posłuchaj mnie. Zachowywałem się jak dziwkarz. Ale zrozumiałem,że kocham cb. Nie wiem dlaczego teraz to do mnie dotarło.
- Wejdź, zrobię herabte- uśmiechnełas się mimowolnie
Gdy Thomas wszedł do twojego mieszkania rozniósł się zapach jego cudnych perfum. 
-Kam posluchaj kocham cie. Bylem głupi.
- Tom, ja cb też kocham - wyznałaś mu co czujesz i pogłębiliście się w swoim pocałunku
Byliście już 2 lata razem. Świetnie wam się wiodło. Tom miał własny zespół i byli na szczycie. Widzialaś po jego zachowaniu, że coś jest nie tak. Wiedziałaś jak to jest z muzykami. Popadają w depresje. Ale nie spodziewałaś się tego po swoim chłopaku.Właśnie szłaś do niego z wizytą.
Zapukałaś do drzwi. Byly otwarte. Weszłas do środka.
-Tom? Kochanie gdzie jesteś? Nikt nie odpowiadał.
Zajrzałaś do łazienki. Tom leżał w ubraniach w wannie. Woda była cała czerwone, a jego nadgarstki pocięte.
- Tom! Błagam Cię! - krzyczałaś przez łzy.
Po chwili chłopak się ocknął. Nie było aż tak tragicznie. Wyciągnełaś go z wanny, położyłaś na podłodze i opatrzyłaś jego rany, a on położył ci głowe na twoich kolanach.
____________________________________________________________________________________
Cześć i czołem! Wracam po długej przerwie. Postaram się tu coś częściej dodawać. No znowu to mówie,ale teraz serio haha. Wasza Kobus. Całuski.