Dla
Patrycja Sykes
Nathan nie jest sławny i ma 16 lat.
Pobudka, wyszykowanie się, zjedzenie śniadania i pójście do szkoły. Tak wygląda każdy twój poranek. Staje się on nudną codziennością, ale pocieszasz się tym, że idziesz do szkoły. Lubisz tam chodzić, pomimo tego, że nie masz przyjaciół i nie jesteś lubiana w szkolę. Jednak zawsze znajdziesz sobie jakieś zajęcie.
Nauka to twój żywioł! Uczysz się najlepiej z całej klasy. Ba! Z całej szkoły. Wszyscy wyzywają cię od "kujona", ale ty już się do tego przyzwyczaiłaś i nie zwracasz na to wielkiej uwagi. Fakt, robi się przykro, ale nie przejmujesz się tym.
Przyszłaś do szkoły, jak zawsze, kilka minut przed dzwonkiem. Pierwszą mieliście matematykę z panią Wisson. Lubiłaś ja, tak jak ona ciebie. Miałaś u niej same piątki, zresztą jak u każdego nauczyciela. Jedyną twoją słabą stroną był wf, którego nienawidziłaś. Uważałaś, że jest on nie potrzebny.
Jak zwykle usiadłaś na podłodze pod salą od matematyki i zatopiłaś się w lekturze. Z twojej klasy jeszcze nikogo nie było, z czego bardzo się cieszyłaś, bo nie przepadałaś za swoją klasą. Nieogarnięci ludzie, którzy w wolnych chwilach palą, piją i Bóg wie co jeszcze. Cieszyłaś się, że jeszcze tylko rok i skończysz tą szkołę.
- Cześć. - Usłyszałaś bardzo dobrze znany ci głos. Był to Sykes. Nathan Sykes. Z całej klasy, najbardziej nie lubiłaś jego. - Halo? Mówi się coś! - Pomachał ci ręką przed oczami i zabrał książkę, kiedy zorientował się, że mu nie odpowiedziałaś.
- Oddaj mi to! - Krzyknęłaś na niego.
- Bo co? - Zaśmiał się. Wstał i oddalił się. - Hmm... "Cień wiatru"? To musi być na pewno interesująca książka. - Oddał, a raczej rzucił książką w twoją stronę, tak że rozerwała się na dwie części i powypadały z niej kartki.
- Co zrobiłeś, kretynie?! - Zaczęłaś zbierać na czworaka szczątki książki.
- Ja? Nic. - Zaśmiał się. - Tam masz jeszcze inne kartki. - Głową pokazał na resztę. Wkurzona walnęłaś go pięścią w nogę. - Uważaj, bo ci okulary spadną. - Zadrwił i usiadł na ławce.
Kiedy już zebrałaś książkę, z plecaka wyciągnęłaś piórnik, a z niego taśmę klejącą. Nathan zaczął się z ciebie śmiać, a ty starałaś się skleić książkę. Niestety nic z tego nie wychodziło. Zużyłaś całą taśmę, a książka była dalej w kawałkach. Wstałaś i chwyciłaś oba przedmioty. Podeszłaś do kosza na śmieci, a po chwili to co miałaś w rękach, wylądowało w koszu. Potem wróciłaś na swoje stare miejsce. Siedziałaś z Sykes'em na przeciw siebie. Tyle, że on na ławce, a ty na podłodze. Nathan cały czas się na ciebie patrzył i podśmiewał pod nosem. Miałaś go już serdecznie dość, ale bałaś się cokolwiek powiedzieć.
Pięć minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Oczywiście przywitali się z tobą tak jak umieją, czyli omijając cię wielkim łukiem.
Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek i przyszła pani Wisson, która wpuściła was do sali.
- Sykes! Czapka! - Powiedziała na wejściu. Nathan wielbi full capy, ale pani Wisson nie lubi, kiedy nosi je w pomieszczeniach, dlatego każe mu je ściągać.
Każdy w klasie zajął swoje miejsca. Ty jak zwykle usiadłaś w pierwszej ławce przy biurku nauczycielki. Pani Wisson zaczęła sprawdzać obecność. Kiedy już to zrobiła, podeszła do tablicy i zaczęła tłumaczyć temat. Jako jedyna robiłaś to co kazała nauczycielka, a reszta klasy jak zwykle "fikała". Ty łapałaś wszystko co mówiła nauczycielka, natomiast twoja klasa nie.
- Dobra, to kto pójdzie do zadania - spojrzała do podręcznika - dziesiątego. - Zdecydowała. Ty od razu wzięłaś się za rozwiązywanie zadania. Pani Wisson patrzyła na klasę z nadzieją, że ktoś się zgłosi, ale to nie nastąpiło, dlatego wybrała Nathan'a. Spojrzałaś w stronę Sykes'a, który szedł w do tablicy z przerażoną miną. To jest jego słaby punkt. Twardy Nathan Sykes staje się miękki, kiedy każą mu rozwiązać zadanie na tablicy. Czyż to nie jest słodkie?
Patrzyłaś na niego, a w głębi duszy chciało ci się śmiać. Byłaś ciekawa jak sobie poradzi, ale zajęłaś się sama pracą nad zadaniem. Po kilku minutach zrobiłaś je już, a Nathan dalej stał przy tablicy i męczył się. Pani Wisson wychodziła z siebie, a Nathan dalej myślał, choć szło mu to z wielką trudnością.
- Sykes, naucz się w końcu uważać na lekcjach! I zacznij się uczyć w domu. Dostajesz dziś jedynkę, a jeśli to się powtórzy, zadzwonię do twojej mamy. - Powiedziała w końcu, wpisując jedynkę do dziennika. Nathan wcale się tym nie przejął. - Czy jest ktoś kto wie jak to zrobić? - Znów spojrzała na klasę, ale nikt się nie zgłosił.
- Ja mogę. - Powiedziałaś lekko słyszalnym głosem. Nauczycielka dłonią wskazała ci, że możesz podejść do tablicy. Kilka chwil potem zadanie było gotowe.
- Dziękuję, Patrycjo. - Podziękowała ci nauczycielka, a ty usiadłaś na miejsce.
- To ona nazywa się Patrycja, a nie kujon? - Zaczęła się śmiać jedna z dziewczyn, a tuż za nią reszta klasy.
- Agnes! - Upomniała ją matematyczka. - Dostajesz uwagę. - Dodała.
- A niech se pani wpisuje. - Machnęła ręką.
Po 45 minutach zadzwonił dzwonek. Nauczycielka poprosiła ciebie i Nathan'a o zostanie na chwilę, bo ma do was sprawę. Ty, jak zwykle, kiedy cała klasa wyszła, zaczęłaś sprzątać salę. Nathan natomiast siedział na ławce i robił coś na telefonie, żując gumę i co chwila poprawiając czapkę.
- Dziękuję. - Po raz kolejny nauczycielka ci podziękowała.
- Po co mam tu siedzieć? - Spytał zniecierpliwiony Sykes, chowając telefon do kieszeni. - Śpieszę się. - Dodał.
- Na początek może ściągniesz czapkę i wyrzucisz gumę. - Nakazała nauczycielka. Nathan zrobił to z widoczną niechęcią.
- Zadowolona pani jest? - Wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odparła. - Ale przejdźmy do sedna sprawy. Patrycjo, uczysz się znakomicie. Matematykę umiesz perfekcyjnie, nie to co Nathan, dlatego pomyślałam, że możesz udzielić mu korepetycji. Oczywiście, wiem, że możesz się nie zgodzić. - Skończyła, a ty zaczęłaś się zastanawiać. Nie chciałaś znosić Nathan'a po lekcjach, ale wiedziałaś, że nie wyplączesz się z tego, bo pani Wisson będzie dążyć do tego, aby te korepetycje ujrzały światło dzienne.
- Ze wszystkich przedmiotów czy tylko matematyki? - Spytałaś.
- Jeśli byś mogła, to ze wszystkich. Nathan nie jest geniuszem... - Westchnęła.
- Może mnie by ktoś spytał o zdanie?! - Nathan ocknął się, ale nauczycielka nie zwróciła na niego uwagi.
- W sumie... To mogę. - Powiedziałaś cicho.
- To wspaniale! Pan Sykes może nareszcie weźmie się za siebie. - Powiedziała uradowana nauczycielka. - To by było na tyle. Umówcie się kiedy i o której będziecie mieć korepetycję. Dziękuję. - Skończyła nauczycielka.
- Nigdy. - Powiedział pod nosem Sykes i wyszedł z sali, a ty za nim. Dogoniłaś go, aby umówić się. I ty i on nie byliście z tego faktu zadowoleni.
Umówiliście się, że Nathan przyjdzie do ciebie o 18. Podałaś mu adres, a potem skierowałaś się pod salę, w której miała odbyć się następna lekcja.
Po lekcjach
Wróciłaś do domu. Przebrałaś się i zmieniłaś swoje okulary na szkła kontaktowe. Nie lubiłaś po domu chodzić w okularach, a do tego musiałaś się przyzwyczajać do szkieł.
Kiedy już zrobiłaś następujące czynności, poszłaś odrabiać lekcje. Wcześniej jednak zeszłaś na dół, aby wziąć sok i poinformować rodziców o tym, że przyjdzie Nathan. Oczywiście nie obyło się bez pytanie typu: "Po co przychodzi?" i "Na ile?".
Wróciłaś do pokoju i zaczęłaś odrabiać lekcje. Skończyłaś je robić tuż przed 18. Miałaś jeszcze 30 minut do przyjścia Nathan'a, dlatego postanowiłaś, że posprzątasz pokój, choć i tak nie było tego za wiele.
Punktualnie o 18 do drzwi zapukał Nathan. Poszłaś na dół i otworzyłaś drzwi.
- He...
- Miejmy to już za sobą. - Nie dał ci dokończyć.
- Schodami na górę. Białe drzwi na lewo. - Poinstruowałaś go. Nathan poszedł na górę, a ty do kuchni po sok i szklanki. Potem poszłaś do pokoju. Kiedy weszłaś, zobaczyłaś Nathan'a leżącego na łóżku, który czytał... twój pamiętnik!
- Sykes! - Krzyknęłaś na niego. Chłopak podskoczył ze strachu i wstał z łóżka, podchodząc do okna, które było otwarte. - Oddaj mi to! Nie wiesz, że nie rusza się cudzych rzeczy?! - Znów na niego krzyknęłaś. Podeszłaś do okna, w którym stał i chciałaś wyrwać mu pamiętnik, ale Nathan wypuścił go z ręki i wypadł przez okno. Pamiętnik wpadł do basenu, który był niedaleko twojego okna...
- Wow, masz basen! - Nathan wyjrzał przez okno.
- Co ty zrobiłeś, imbecylu?! - Krzyknęłaś na niego i również wyjrzałaś przez okno.
- Niechcący. - Tłumaczył.
- Niechcący?! Niechcący to ty tu przyszedłeś!
- Uuuu, groźna. - Zaczął się śmiać. - Nie panikuj! To tylko zwykły zeszyt, w którym piszą bardzo ciekawe rzeczy. - Wyszczerzył się.
- Co przeczytałeś? - Spytałaś przerażona.
-
Jego piękne, niebiesko-zielone tęczówki wprowadzają człowieka w trans, z którego trudno się uwolnić. - Zaczął cytować, to co napisałaś w pamiętniku. - Chodzi o mnie, co nie? - Wypiął się dumnie.
- Coś ci się klepki poprzestawiały! - Powiedziałaś. Nathan wiedział, że chodzi o niego. Tak, Nathan Sykes ci się podobał, ale nienawidziłaś go. Skomplikowane, nie? - Weźmy się już za tą naukę... - Westchnęłaś i opadłaś na krzesło, które stało przy twoim biurku.
- Masz. - Nathan rzucił ci swoje zeszyty. - Daj znać jak zrobisz. - Dodał i poszedł do drzwi. Chciał już wyjść z pokoju, ale ty go zatrzymałaś.
- Ty chyba sobie ze mnie kpisz! Siadaj i robimy to razem. Nie jestem od tego, aby odwalić za ciebie robotę, a ty będziesz łaził gdzieś z kumplami. Jestem od tego, aby ci pomóc. No chyba, że wolisz skończyć pod mostem, to proszę cię bardzo... - Oddałaś mu zeszyty.
- Z taką piękną buźką to ja pod mostem nie skończę. - Powiedział.
- Masz wysoką samoocenę. - Podsumowałaś go.
- Lepiej mieć wysoką niż niską. Uczymy się czy będziesz tak gadać? - Usiadł obok ciebie. Przytaknęłaś i zaczęliście naukę. Ku twojemu zdziwieniu, Nathan wszystko szybko łapał. Po 2h mieliście już odrobione lekcje i nauczone na jutro.
Dochodziła 20, więc Nathan musiał wracać do domu. Trochę cie to zasmuciło, bo nauka z Sykes'em była naprawdę miła. Nathan był zupełnie inny dla ciebie niż w szkole. Nie dokuczał ci. Pochwalił nawet to jak wyglądasz bez okularów!
Kiedy Nathan wyszedł, postanowiłaś pójść wyciągnąć pamiętnik. Wzięłaś siatkę do basenu i zaczęłaś się męczyć, aby wyciągnąć zeszyt. W końcu udało ci się. Pamiętnik był cały przemoczony. Nie można było z niego nic wyczytać. Wkurzona wróciłaś do domu. Tam położyłaś pamiętnik w pokoju na parapecie, a potem poszłaś szykować się spać.
2 tygodnie później
Obudził cię budzik. Wstałaś z łóżka i podeszłaś do szafy, aby wyciągnąć z niej ciuchy. Potem poszłaś do łazienki. Tam ubrałaś się i uczesałaś. Założyłaś swoje okulary i byłaś gotowa, aby wyjść z łazienki. Wróciłaś do pokoju, z którego wzięłaś plecak. Razem z nim poszłaś na dół na śniadanie. Przywitałaś się z rodzicami i zaczęłaś jeść.
Po skończonym śniadaniu, twój tata zawiózł cię do szkoły, a sam pojechał do pracy. Pierwszą mieliście matematykę. Pani Wisson miała dziś oddawać sprawdziany, które pisaliście tydzień temu.
Poszłaś pod salę i jak zwykle nikogo tam nie było. Usiadłaś pod salą. Kilka minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Jak zwykle każdy cię omijał, ale! Jako jedyny przywitał się z tobą Nathan. Nathan jest teraz dla ciebie inny. Nie dokucza ci, tylko normalnie rozmawia. Przychodzi do ciebie codziennie na korepetycje i z dnia na dzień idzie mu coraz lepiej.
Zadzwonił dzwonek i przyszła matematyczka. Od razu po wejściu do sali zaczęła sprawdzać listę, a potem przeszła do sprawdzianów. Omówiła je. Nie była zbytnio z nich zadowolona...
Lekcja minęła szybko. Wyszłaś z sali, kiedy podbiegł do ciebie uradowany Nathan.
- Kocham cię! - Krzyknął w twoją stronę i pokazał swój sprawdzian z piątką.
- Gratuluję. - Uśmiechnęłaś się.
- Jesteś wielka! Serio, mówię ci! - Zaczął patrzeć na kartkę. - Mam będzie ze mnie dumna. - Powiedział, a ty zaczęłaś się z niego śmiać. - Może w ramach podziękowań pójdziemy na miasto i lody? - Zaproponował. Zdziwiło cię to, ale zgodziłaś się. Nathan ucieszył się, co spowodowało kolejną falę zdziwień. Razem poszliście pod salę, gdzie miała się odbyć następna lekcja.
Po lekcjach
Ty i Nath poszliście na miasto. Sykes zaciągnął cię do sklepu z full capami. Zaczął przymierzać, a ty go oceniałaś. Oczywiście nie obyło się bez jego wygłupów. Śmiałaś się z niego jak głupia.
W końcu chłopak nic nie kupił. Poszliście dalej. Po drodze była lodziarnia, więc kupiliście sobie lody. Nie chciało wam się już chodzić po mieście, dlatego poszliście do parku.
Szliście i śmialiście się, kiedy nagle potknęłaś się o kamień. Nie utrzymałaś równowagi i upadłaś na ziemię, ciągnąc za sobą Nathan'a. Chłopak wylądował na tobie, tak jak jego lody. Twoje natomiast znalazły się na jego twarzy.
- Przepraszam... - Wydukałaś.
- Nic się nie stało. - Powiedział i zaczął się wycierać. Wstałaś, a za tobą on. Z torebki wyciągnęłaś chusteczki. Dałaś Nathan'owi i wzięłaś też sobie. Kiedy byliście już czyści, zaczęliście się śmiać. Nagle wasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłaś oderwać oczu od niebieskozielonych tęczówek Sykes'a, tak jak on od twoich. Twoje policzki nabrały rumieńców. Nathan chwycił twoją twarz w dłonie i ściągnął twoje okulary, które potem schował do kieszeni swoich spodni.
- Bez okularów jesteś jeszcze piękniejsza. - Powiedział. Twoje serca zaczęło mocniej bić. Nathan złączył twoje i swoje usta w pocałunku. Z początku nie wiedziałaś co zrobić, ale oddałaś pocałunek. Trwaliście w nim długo. Czułaś motylki w brzuchu
_____________________________
Uff, napisałam. :) Mam nadzieję, że się podoba. :D
To już 20 imagin na tym blogu! Jak ten czas leci. :) Aktualnie mamy 2359 wyświetleń bloga i 14 obserwatorów! Dziękujemy, że jesteście z nami! <3
Magda. :)