niedziela, 21 lipca 2013
23. Gify
poniedziałek, 15 lipca 2013
Notka :D
Magda. :)
poniedziałek, 8 lipca 2013
22. Nathanh
Z Nathan'em chodzisz od roku. Jesteście ze sobą szczęśliwi. Wszyscy mówią, że tworzycie wspaniałą parę.
Dziś twój chłopak razem z zespołem ma wywiad i sesję, więc nie ma go w domu. Siedziałaś sama na kanapie i skakałaś z kanału na kanał. Nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Strasznie ci się nudziło. Nagle usłyszałaś jak ktoś puka do drzwi. Niechętnie wstałaś i otworzyłaś. Jednak nie spodziewałaś się takiego gościa.
- Czego znów chcesz, Dionnie? - Powiedziałaś oschle. Nie lubiłaś tej dziewczyny. Zresztą jak ona ciebie. Cały czas starała ci się odebrać Nathan'a, ale jej to nie wychodziło.
- Może byś mnie wpuściła, co?
- Ciebie? Nigdy. - Prychnęłaś.
- Jak chcesz. - Powiedziała i zaczęła grzebać w swojej torebce. Patrzyłaś się na nią, kiedy ona wyciągnęła z niej dużą kopertę i ci ją podała.
- Co to? - Spytałaś patrząc się na to.
- Otwórz. - Sztucznie się uśmiechnęła. Westchnęłaś i otworzyłaś kopertę. Były w niej wyniki badań. - Czytaj. - Poleciła. Spojrzałaś na nią, a potem zaczęłaś czytać. Było tam napisane, że Dionnie jest w ciąży.
- I po co mi ta informacja? - Spytałaś zdziwiona i oddałaś jej kartki.
- To Nathan jest ojcem dziecka. - Powiedziała. Na początku nie mogłaś w to uwierzyć.
- Wyjdź stąd! - Zaczęłaś ją wypraszać z domu. Ta ze śmiechem wyszła z niego. Oparłaś się o ścianę i zaczęłaś płakać. Nie wierzyłaś, że Nathan mógł cię zdradzić, ale nagle... nagle uwierzyłaś. Pobiegłaś na górę, do twojego i Nathan'a pokoju. Z szafy wyciągnęłaś walizkę i zaczęłaś pakować rzeczy. Nie swoje, a Nathan'a. Byłaś pewna tego co robisz, choć w głębi duszy dalej biłaś się myślami. Czemu wyrzucasz Nathan'a z domu bez wyjaśnień? Czemu wierzysz Dionnie? Przecież to wszystko może być jedne wielkie kłamstwo.
Z płaczem pakowałaś rzeczy Sykes'a. Kiedy już to zrobiłaś, zaniosłaś walizkę pod drzwi, a sama usiadłaś na kanapie. Jeszcze bardziej zaczęłaś płakać, ale jednak miałaś kapkę nadziei, że to wszystko nie prawda.
Poszłaś do kuchni. Stamtąd wzięłaś butelkę czerwonego wina. Otworzyłaś i od razu upiłaś łyk. Wróciłaś na poprzednie miejsce i czekałaś na Nathan'a.
Po kilku godzinach przyszedł Nathan. Kiedy zobaczył walizkę, od razu podszedł do ciebie i spytał co się stało.
- Co się stało?! Co się stało?! Nie udawaj głupka i nie mów, że nie wiesz! - Naskoczyłaś na niego. Wstałaś z kanapy. Stałaś twarzą w twarz z Nathan'em.
- Ale... Weronika, ja nie wiem o co ci chodzi. - Zdziwił się.
- Jesteś ojcem, kretynie! - Pchnęłaś go.
- Ojcem? To chyba dobrze? - Uśmiechnął się.
- Dobrze?! Chyba dla ciebie, bo dla mnie nie! Zdradziłeś mnie! - Krzyknęłaś mu w twarz.
- Co? Nie! Ja nigdy...
- Dionnie dziś do mnie przyszła i mi powiedziała, że jest w ciąży. Z tobą! - Przerwałaś mu i odeszłaś kawałek.
- Nigdy cię nie zdradziłem! - Podszedł do ciebie. Chciał cię złapać, ale ty się nie dałaś.
- Wynoś się stąd i nie wracaj. Z nami koniec... - Powiedziałaś i otarłaś łzy.
- To nie moje dziecko, ja... Ja z nią? Nigdy! - Dalej tłumaczył, ale ty miałaś już tego dość. Wyrzuciłaś Nathan'a z domu.
Tydzień później
Nathan przez cały próbował ci powiedzieć, że to nie on jest ojcem dziecka, ale ty mu nie wierzyłaś.
Dziś siedziałaś w domu. Sama. Miałaś ochotę umrzeć i dziś chciałaś to zrobić. Po co żyć skoro nie masz dla kogo? Miłość twojego życia cię zdradziła i jest ojcem!
Poszłaś do kuchni i wzięłaś z niej tabletki oraz wino. Poszłaś do pokoju, z którego wzięłaś żyletki. Tak, byłaś pewna tego co chcesz zrobić.
Usiadłaś na kanapie i wzięłaś całą garść tabletek popijając winem. Całe trzy listki i wino wystarczy, aby twój organizm opadł z sił. Nagle zadzwonił twój telefon. To był Nath. Nie odebrałaś, tak jak kolejnych następnych połączeń. Postanowiłaś z tym skończyć. Wysłałaś do Nathan'a wiadomość z treścią pożegnalną, a potem podcięłaś sobie żyły. Czułaś ciepłą krew płynącą po twojej skórze. Uśmiechałaś się. Czułaś ulgę. Upadłaś na podłogę i straciłaś przytomność. W tej samej chwili do mieszkania wpadł Nathan. Podbiegł w twoją stronę i klęknął przy tobie. Mówił coś do ciebie, wykręcając numer do szpitala, ale ty nie słyszałaś tego, ponieważ byłaś już nie żywa. Teraz obserwowałaś go z góry...
niedziela, 7 lipca 2013
21. Nathan
Jestem 29-letnią mężatką z dwójką dzieci. Twoje małżeństwo jest jak z bajki. Masz kochającego męża - Sean'a - i dwie wspaniałe córki, które są bliźniaczkami - Carolyn i Ann.
Pracujesz jako charakteryzatorka znanego zespołu - The Wanted. Dziś chłopaki maja koncert, więc musisz ich przygotować. 2h przed koncertem byłaś na miejscu. Na samym wejściu przywitał cię Nathan - najmłodszy członek zespołu.
- Witaj, o piękna pani!
- Cześć, Nath. - Odpowiedziałaś. Ten chłopak zaczynał działać ci na nerwy. Ciągle się podlizywał mówiąc jakieś komplementy. Przyglądał się tobie 24/7 i ciągle był tam gdzie ty. Kiedyś Tom ci powiedział, że młody jest w tobie zakochany, ale ty mu nie wierzyłaś, bo przecież to niedorzeczne.
Poszłaś do reszty chłopaków i zaczęłaś ich szykować. Kiedy oni byli już gotowi, przyszedł czas na Nathan'a.
- Julio, może chcesz ze mną iść na kawę? - Spytał pewny siebie.
- Nie. - Odpowiedziałaś. - Muszę zająć się domem.
- Oh, szkoda. - Posmutniał. - Ale może ci pomogę? - Poderwał się.
- Nie, dziękuję.
- Jakby co to jestem chętny do pomocy. - Powiedział, a ty mu przytaknęłaś i podeszłaś, aby poprawić włosy. Dopiero teraz poczułaś od niego alkohol. On był pijany! Zanim cokolwiek powiedziałaś, chłopaki musieli iść już na scenę. Bałaś się, że Nath coś zrobi, co będzie nie na miejscu. Tak się stało...
- Chciałbym wam przedstawić miłość mojego życia! - Krzyknął i zbiegł ze sceny. Podbiegł do ciebie i złapał za rękę. Byłaś zdezorientowana, więc nie wiedziałaś co się dzieje. Prowadził cię na scenę. Kiedy stałaś już na scenie, wszyscy ucichli i patrzyli co się dalej stanie. Nathan uklęknął przed tobą i złapał twoją rękę. - Julio, oh, Julio - zaczął - jestem pustelnikiem, który zabłądził na Saharze, a ty jesteś wodą, której pragnę! Pragnę cię, jak kwiat wody! - Kontynuował. Stałaś tam i patrzyłaś się na niego. Wszyscy siedzieli w milczeniu. W końcu chłopaki postanowili to przerwać. Złapali go i wynieśli ze sceny. - KOCHAM CIĘ! - Ostatnie słowa wyśpiewał i znikł ze sceny. Stałaś tam jeszcze chwilę, a potem zbiegłaś z niej.
Kiedy Nathan był już pod dobrą opieką Scooter'a - menagera, chłopaki poszli dalej śpiewać. Przeprosili fanów za to, że Nath nie jest w stanie dalej występować. Dokończyli koncert.
Nathan cię kocha... To było dziwne. Ale może to przez to, że jest pijany? Nie. On nigdy tak się nie zachowywał po alkoholu. Jedynie co... to zawsze mówił prawdę. Cholera!
Nie wiedziałaś co masz zrobić. Jedynym rozwiązaniem było rzucenie pracy. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Będzie to dobre dla ciebie i Nath'a, który zapomni wtedy o tobie. Poszłaś do Scooter'a i od razu powiedziałaś mu, że rezygnujesz z pracy. Widziałaś smutek Nathan'a. Ty też byłaś smutna. Będziesz tęsknić za nimi, ale tak trzeba. Skończyłaś z The Wanted.
20. Nathan
Nathan nie jest sławny i ma 16 lat.
Pobudka, wyszykowanie się, zjedzenie śniadania i pójście do szkoły. Tak wygląda każdy twój poranek. Staje się on nudną codziennością, ale pocieszasz się tym, że idziesz do szkoły. Lubisz tam chodzić, pomimo tego, że nie masz przyjaciół i nie jesteś lubiana w szkolę. Jednak zawsze znajdziesz sobie jakieś zajęcie.
Nauka to twój żywioł! Uczysz się najlepiej z całej klasy. Ba! Z całej szkoły. Wszyscy wyzywają cię od "kujona", ale ty już się do tego przyzwyczaiłaś i nie zwracasz na to wielkiej uwagi. Fakt, robi się przykro, ale nie przejmujesz się tym.
Przyszłaś do szkoły, jak zawsze, kilka minut przed dzwonkiem. Pierwszą mieliście matematykę z panią Wisson. Lubiłaś ja, tak jak ona ciebie. Miałaś u niej same piątki, zresztą jak u każdego nauczyciela. Jedyną twoją słabą stroną był wf, którego nienawidziłaś. Uważałaś, że jest on nie potrzebny.
Jak zwykle usiadłaś na podłodze pod salą od matematyki i zatopiłaś się w lekturze. Z twojej klasy jeszcze nikogo nie było, z czego bardzo się cieszyłaś, bo nie przepadałaś za swoją klasą. Nieogarnięci ludzie, którzy w wolnych chwilach palą, piją i Bóg wie co jeszcze. Cieszyłaś się, że jeszcze tylko rok i skończysz tą szkołę.
- Cześć. - Usłyszałaś bardzo dobrze znany ci głos. Był to Sykes. Nathan Sykes. Z całej klasy, najbardziej nie lubiłaś jego. - Halo? Mówi się coś! - Pomachał ci ręką przed oczami i zabrał książkę, kiedy zorientował się, że mu nie odpowiedziałaś.
- Oddaj mi to! - Krzyknęłaś na niego.
- Bo co? - Zaśmiał się. Wstał i oddalił się. - Hmm... "Cień wiatru"? To musi być na pewno interesująca książka. - Oddał, a raczej rzucił książką w twoją stronę, tak że rozerwała się na dwie części i powypadały z niej kartki.
- Co zrobiłeś, kretynie?! - Zaczęłaś zbierać na czworaka szczątki książki.
- Ja? Nic. - Zaśmiał się. - Tam masz jeszcze inne kartki. - Głową pokazał na resztę. Wkurzona walnęłaś go pięścią w nogę. - Uważaj, bo ci okulary spadną. - Zadrwił i usiadł na ławce.
Kiedy już zebrałaś książkę, z plecaka wyciągnęłaś piórnik, a z niego taśmę klejącą. Nathan zaczął się z ciebie śmiać, a ty starałaś się skleić książkę. Niestety nic z tego nie wychodziło. Zużyłaś całą taśmę, a książka była dalej w kawałkach. Wstałaś i chwyciłaś oba przedmioty. Podeszłaś do kosza na śmieci, a po chwili to co miałaś w rękach, wylądowało w koszu. Potem wróciłaś na swoje stare miejsce. Siedziałaś z Sykes'em na przeciw siebie. Tyle, że on na ławce, a ty na podłodze. Nathan cały czas się na ciebie patrzył i podśmiewał pod nosem. Miałaś go już serdecznie dość, ale bałaś się cokolwiek powiedzieć.
Pięć minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Oczywiście przywitali się z tobą tak jak umieją, czyli omijając cię wielkim łukiem.
Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek i przyszła pani Wisson, która wpuściła was do sali.
- Sykes! Czapka! - Powiedziała na wejściu. Nathan wielbi full capy, ale pani Wisson nie lubi, kiedy nosi je w pomieszczeniach, dlatego każe mu je ściągać.
Każdy w klasie zajął swoje miejsca. Ty jak zwykle usiadłaś w pierwszej ławce przy biurku nauczycielki. Pani Wisson zaczęła sprawdzać obecność. Kiedy już to zrobiła, podeszła do tablicy i zaczęła tłumaczyć temat. Jako jedyna robiłaś to co kazała nauczycielka, a reszta klasy jak zwykle "fikała". Ty łapałaś wszystko co mówiła nauczycielka, natomiast twoja klasa nie.
- Dobra, to kto pójdzie do zadania - spojrzała do podręcznika - dziesiątego. - Zdecydowała. Ty od razu wzięłaś się za rozwiązywanie zadania. Pani Wisson patrzyła na klasę z nadzieją, że ktoś się zgłosi, ale to nie nastąpiło, dlatego wybrała Nathan'a. Spojrzałaś w stronę Sykes'a, który szedł w do tablicy z przerażoną miną. To jest jego słaby punkt. Twardy Nathan Sykes staje się miękki, kiedy każą mu rozwiązać zadanie na tablicy. Czyż to nie jest słodkie?
Patrzyłaś na niego, a w głębi duszy chciało ci się śmiać. Byłaś ciekawa jak sobie poradzi, ale zajęłaś się sama pracą nad zadaniem. Po kilku minutach zrobiłaś je już, a Nathan dalej stał przy tablicy i męczył się. Pani Wisson wychodziła z siebie, a Nathan dalej myślał, choć szło mu to z wielką trudnością.
- Sykes, naucz się w końcu uważać na lekcjach! I zacznij się uczyć w domu. Dostajesz dziś jedynkę, a jeśli to się powtórzy, zadzwonię do twojej mamy. - Powiedziała w końcu, wpisując jedynkę do dziennika. Nathan wcale się tym nie przejął. - Czy jest ktoś kto wie jak to zrobić? - Znów spojrzała na klasę, ale nikt się nie zgłosił.
- Ja mogę. - Powiedziałaś lekko słyszalnym głosem. Nauczycielka dłonią wskazała ci, że możesz podejść do tablicy. Kilka chwil potem zadanie było gotowe.
- Dziękuję, Patrycjo. - Podziękowała ci nauczycielka, a ty usiadłaś na miejsce.
- To ona nazywa się Patrycja, a nie kujon? - Zaczęła się śmiać jedna z dziewczyn, a tuż za nią reszta klasy.
- Agnes! - Upomniała ją matematyczka. - Dostajesz uwagę. - Dodała.
- A niech se pani wpisuje. - Machnęła ręką.
Po 45 minutach zadzwonił dzwonek. Nauczycielka poprosiła ciebie i Nathan'a o zostanie na chwilę, bo ma do was sprawę. Ty, jak zwykle, kiedy cała klasa wyszła, zaczęłaś sprzątać salę. Nathan natomiast siedział na ławce i robił coś na telefonie, żując gumę i co chwila poprawiając czapkę.
- Dziękuję. - Po raz kolejny nauczycielka ci podziękowała.
- Po co mam tu siedzieć? - Spytał zniecierpliwiony Sykes, chowając telefon do kieszeni. - Śpieszę się. - Dodał.
- Na początek może ściągniesz czapkę i wyrzucisz gumę. - Nakazała nauczycielka. Nathan zrobił to z widoczną niechęcią.
- Zadowolona pani jest? - Wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odparła. - Ale przejdźmy do sedna sprawy. Patrycjo, uczysz się znakomicie. Matematykę umiesz perfekcyjnie, nie to co Nathan, dlatego pomyślałam, że możesz udzielić mu korepetycji. Oczywiście, wiem, że możesz się nie zgodzić. - Skończyła, a ty zaczęłaś się zastanawiać. Nie chciałaś znosić Nathan'a po lekcjach, ale wiedziałaś, że nie wyplączesz się z tego, bo pani Wisson będzie dążyć do tego, aby te korepetycje ujrzały światło dzienne.
- Ze wszystkich przedmiotów czy tylko matematyki? - Spytałaś.
- Jeśli byś mogła, to ze wszystkich. Nathan nie jest geniuszem... - Westchnęła.
- Może mnie by ktoś spytał o zdanie?! - Nathan ocknął się, ale nauczycielka nie zwróciła na niego uwagi.
- W sumie... To mogę. - Powiedziałaś cicho.
- To wspaniale! Pan Sykes może nareszcie weźmie się za siebie. - Powiedziała uradowana nauczycielka. - To by było na tyle. Umówcie się kiedy i o której będziecie mieć korepetycję. Dziękuję. - Skończyła nauczycielka.
- Nigdy. - Powiedział pod nosem Sykes i wyszedł z sali, a ty za nim. Dogoniłaś go, aby umówić się. I ty i on nie byliście z tego faktu zadowoleni.
Umówiliście się, że Nathan przyjdzie do ciebie o 18. Podałaś mu adres, a potem skierowałaś się pod salę, w której miała odbyć się następna lekcja.
Po lekcjach
Wróciłaś do domu. Przebrałaś się i zmieniłaś swoje okulary na szkła kontaktowe. Nie lubiłaś po domu chodzić w okularach, a do tego musiałaś się przyzwyczajać do szkieł.
Kiedy już zrobiłaś następujące czynności, poszłaś odrabiać lekcje. Wcześniej jednak zeszłaś na dół, aby wziąć sok i poinformować rodziców o tym, że przyjdzie Nathan. Oczywiście nie obyło się bez pytanie typu: "Po co przychodzi?" i "Na ile?".
Wróciłaś do pokoju i zaczęłaś odrabiać lekcje. Skończyłaś je robić tuż przed 18. Miałaś jeszcze 30 minut do przyjścia Nathan'a, dlatego postanowiłaś, że posprzątasz pokój, choć i tak nie było tego za wiele.
Punktualnie o 18 do drzwi zapukał Nathan. Poszłaś na dół i otworzyłaś drzwi.
- He...
- Miejmy to już za sobą. - Nie dał ci dokończyć.
- Schodami na górę. Białe drzwi na lewo. - Poinstruowałaś go. Nathan poszedł na górę, a ty do kuchni po sok i szklanki. Potem poszłaś do pokoju. Kiedy weszłaś, zobaczyłaś Nathan'a leżącego na łóżku, który czytał... twój pamiętnik!
- Sykes! - Krzyknęłaś na niego. Chłopak podskoczył ze strachu i wstał z łóżka, podchodząc do okna, które było otwarte. - Oddaj mi to! Nie wiesz, że nie rusza się cudzych rzeczy?! - Znów na niego krzyknęłaś. Podeszłaś do okna, w którym stał i chciałaś wyrwać mu pamiętnik, ale Nathan wypuścił go z ręki i wypadł przez okno. Pamiętnik wpadł do basenu, który był niedaleko twojego okna...
- Wow, masz basen! - Nathan wyjrzał przez okno.
- Co ty zrobiłeś, imbecylu?! - Krzyknęłaś na niego i również wyjrzałaś przez okno.
- Niechcący. - Tłumaczył.
- Niechcący?! Niechcący to ty tu przyszedłeś!
- Uuuu, groźna. - Zaczął się śmiać. - Nie panikuj! To tylko zwykły zeszyt, w którym piszą bardzo ciekawe rzeczy. - Wyszczerzył się.
- Co przeczytałeś? - Spytałaś przerażona.
- Jego piękne, niebiesko-zielone tęczówki wprowadzają człowieka w trans, z którego trudno się uwolnić. - Zaczął cytować, to co napisałaś w pamiętniku. - Chodzi o mnie, co nie? - Wypiął się dumnie.
- Coś ci się klepki poprzestawiały! - Powiedziałaś. Nathan wiedział, że chodzi o niego. Tak, Nathan Sykes ci się podobał, ale nienawidziłaś go. Skomplikowane, nie? - Weźmy się już za tą naukę... - Westchnęłaś i opadłaś na krzesło, które stało przy twoim biurku.
- Masz. - Nathan rzucił ci swoje zeszyty. - Daj znać jak zrobisz. - Dodał i poszedł do drzwi. Chciał już wyjść z pokoju, ale ty go zatrzymałaś.
- Ty chyba sobie ze mnie kpisz! Siadaj i robimy to razem. Nie jestem od tego, aby odwalić za ciebie robotę, a ty będziesz łaził gdzieś z kumplami. Jestem od tego, aby ci pomóc. No chyba, że wolisz skończyć pod mostem, to proszę cię bardzo... - Oddałaś mu zeszyty.
- Z taką piękną buźką to ja pod mostem nie skończę. - Powiedział.
- Masz wysoką samoocenę. - Podsumowałaś go.
- Lepiej mieć wysoką niż niską. Uczymy się czy będziesz tak gadać? - Usiadł obok ciebie. Przytaknęłaś i zaczęliście naukę. Ku twojemu zdziwieniu, Nathan wszystko szybko łapał. Po 2h mieliście już odrobione lekcje i nauczone na jutro.
Dochodziła 20, więc Nathan musiał wracać do domu. Trochę cie to zasmuciło, bo nauka z Sykes'em była naprawdę miła. Nathan był zupełnie inny dla ciebie niż w szkole. Nie dokuczał ci. Pochwalił nawet to jak wyglądasz bez okularów!
Kiedy Nathan wyszedł, postanowiłaś pójść wyciągnąć pamiętnik. Wzięłaś siatkę do basenu i zaczęłaś się męczyć, aby wyciągnąć zeszyt. W końcu udało ci się. Pamiętnik był cały przemoczony. Nie można było z niego nic wyczytać. Wkurzona wróciłaś do domu. Tam położyłaś pamiętnik w pokoju na parapecie, a potem poszłaś szykować się spać.
2 tygodnie później
Obudził cię budzik. Wstałaś z łóżka i podeszłaś do szafy, aby wyciągnąć z niej ciuchy. Potem poszłaś do łazienki. Tam ubrałaś się i uczesałaś. Założyłaś swoje okulary i byłaś gotowa, aby wyjść z łazienki. Wróciłaś do pokoju, z którego wzięłaś plecak. Razem z nim poszłaś na dół na śniadanie. Przywitałaś się z rodzicami i zaczęłaś jeść.
Po skończonym śniadaniu, twój tata zawiózł cię do szkoły, a sam pojechał do pracy. Pierwszą mieliście matematykę. Pani Wisson miała dziś oddawać sprawdziany, które pisaliście tydzień temu.
Poszłaś pod salę i jak zwykle nikogo tam nie było. Usiadłaś pod salą. Kilka minut przed dzwonkiem, przyszła reszta klasy. Jak zwykle każdy cię omijał, ale! Jako jedyny przywitał się z tobą Nathan. Nathan jest teraz dla ciebie inny. Nie dokucza ci, tylko normalnie rozmawia. Przychodzi do ciebie codziennie na korepetycje i z dnia na dzień idzie mu coraz lepiej.
Zadzwonił dzwonek i przyszła matematyczka. Od razu po wejściu do sali zaczęła sprawdzać listę, a potem przeszła do sprawdzianów. Omówiła je. Nie była zbytnio z nich zadowolona...
Lekcja minęła szybko. Wyszłaś z sali, kiedy podbiegł do ciebie uradowany Nathan.
- Kocham cię! - Krzyknął w twoją stronę i pokazał swój sprawdzian z piątką.
- Gratuluję. - Uśmiechnęłaś się.
- Jesteś wielka! Serio, mówię ci! - Zaczął patrzeć na kartkę. - Mam będzie ze mnie dumna. - Powiedział, a ty zaczęłaś się z niego śmiać. - Może w ramach podziękowań pójdziemy na miasto i lody? - Zaproponował. Zdziwiło cię to, ale zgodziłaś się. Nathan ucieszył się, co spowodowało kolejną falę zdziwień. Razem poszliście pod salę, gdzie miała się odbyć następna lekcja.
Po lekcjach
Ty i Nath poszliście na miasto. Sykes zaciągnął cię do sklepu z full capami. Zaczął przymierzać, a ty go oceniałaś. Oczywiście nie obyło się bez jego wygłupów. Śmiałaś się z niego jak głupia.
W końcu chłopak nic nie kupił. Poszliście dalej. Po drodze była lodziarnia, więc kupiliście sobie lody. Nie chciało wam się już chodzić po mieście, dlatego poszliście do parku.
Szliście i śmialiście się, kiedy nagle potknęłaś się o kamień. Nie utrzymałaś równowagi i upadłaś na ziemię, ciągnąc za sobą Nathan'a. Chłopak wylądował na tobie, tak jak jego lody. Twoje natomiast znalazły się na jego twarzy.
- Przepraszam... - Wydukałaś.
- Nic się nie stało. - Powiedział i zaczął się wycierać. Wstałaś, a za tobą on. Z torebki wyciągnęłaś chusteczki. Dałaś Nathan'owi i wzięłaś też sobie. Kiedy byliście już czyści, zaczęliście się śmiać. Nagle wasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłaś oderwać oczu od niebieskozielonych tęczówek Sykes'a, tak jak on od twoich. Twoje policzki nabrały rumieńców. Nathan chwycił twoją twarz w dłonie i ściągnął twoje okulary, które potem schował do kieszeni swoich spodni.
- Bez okularów jesteś jeszcze piękniejsza. - Powiedział. Twoje serca zaczęło mocniej bić. Nathan złączył twoje i swoje usta w pocałunku. Z początku nie wiedziałaś co zrobić, ale oddałaś pocałunek. Trwaliście w nim długo. Czułaś motylki w brzuchu
piątek, 5 lipca 2013
19. Tom
Wakacje to najlepszy czas w roku! Słońce, plaża, morze, nowe znajomości, miłości... Właśnie, miłości... To wielkie słowo, które jest ważne w życiu każdego człowieka. Ale nie twoim. Nie tolerujesz tego słowa, wręcz go nienawidzisz. Nie chcesz się zakochać. A może się boisz?
Wszyscy twoi znajomi uważają, że nie powinnaś do tego podchodzić w taki sposób, ale ty po prostu nie chciałaś. Po co ci chłopak? Bez niego twoje życie jest o wiele lepsze. Chłopak oznacza kłopoty. Oni umieją tylko ranić i krzywdzić... Przez nich wylewa się tyle łez, więc po co oni nam do szczęścia? Kto ich potrzebuje? Na pewno nie ty!
- W wakacje na pewno kogoś poznasz, Irmino. - Po raz kolejny twoja przyjaciółka powtarza te słowa. Za każdym razem protestujesz. Zaczyna cię to już nudzić.
- Nie, nie poznam. Nie chcę. - Odpowiedziałaś jej, wgryzając się w jabłko.
- Jesteś głupia tak mówiąc. Powinnaś znaleźć sobie chłopaka. - Usiadła obok ciebie. - A ja nawet mam idealnego kandydata dla ciebie. - Dodała, a ty zakrztusiłaś się jabłkiem.
- Proszę cię... Nie znów. Tyle razy ci powtarzałam, że twój brat jest dla mnie za stary i całkiem nie w moim typie. - Zrobiłaś skwaszoną minę.
- A kto jest w twoim typie? - Spojrzała na ciebie spode łba. - Nikt. - Dokończyła za ciebie. - Poza tym, nie chodzi o mojego brata, a o jego przyjaciela, znajomego... Sama nie wiem jak go nazwać. - Zaczęła się zastanawiać.
- Może najlepiej po imieniu i nazwisku? - Zaproponowałaś.
- Tom Parker. Mówi ci to coś? - Uśmiechnęła się szeroko.
- Nawet wiele. Tom Parker to członek tego zespołu. The coś tam.
- The Wanted. - Powiedziała [I.T.P].
- Nie ważne. - machnęłaś ręką i wstałaś, aby pójść do kuchni i wyrzucić ogryzek. - On jest sławnym piosenkarzem, a ja zwykłą, przeciętą dziewczyną, która nawet głupiego psa nie umie narysować. - Zaśmiałaś się. - Nie ma mowy, abym zgodziła się na coś takiego. - Powiedziałaś z powagą.
- Dlaczego od razu to przekreślasz? Powinnaś dać...
- Nie, nie dam. - Nie dałaś jej dokończyć.
- Dlaczego?
- Czy ty nie rozumiesz, że nie szukam teraz chłopaka? Chcę się wyszaleć. Nie mam ochoty cały czas słuchać marudzenia jakiegoś głąba. Mam jeszcze na to czas.
- Masz 20 lat! Zaraz skończysz szkołę, a właściwie to już skończyłaś. Teraz twoje życie otwiera się na nowo. Kiedy masz wakacje, powinnaś znaleźć chłopaka i spędzić z nim czas, a nie... Chcesz zostać starą panną z kotami?!
- Nie, ja czekam na tę prawdziwą miłość. - Powiedziałaś i zaczęłaś się kierować w stronę wyjścia. - Mam dość tego tematu. Cześć. - Złapałaś za klamkę od drzwi i chciałaś już wyjść, kiedy ktoś zapukał. Przez małą szybkę w drzwiach zobaczyłaś bruneta o piwnych oczach. Zaniemówiłaś. [I.T.P] podeszła do drzwi, aby otworzyć. Odsunęłaś się, a kiedy chłopak wszedł do środka, twoje serce zaczęło szybciej bić. Co się ze mną dzieje?! - mówiłaś w myślach. Poznałaś tego chłopaka. To był Tom. Tom Parker.
- Hej, jest Jack? - Spytał się twojej przyjaciółki.
- Poszedł do sklepu. Zaraz przyjdzie. - Odpowiedziała mu.
- W porządku. To ja przyjdę później. - Jego głos był taki ciepły. Mogłabyś go słuchać całymi dniami...
- Nie, zostań. - Uśmiechnęła się do niego. - Siadaj. - Pokazała mu na kanapę, a on poszedł. Ciebie natomiast wzięła na bok. - To jest Tom. Nie możesz teraz wyjść. - Powiedziała stanowczo. Ku zdziwieniu twojej przyjaciółki, zostałaś.
- Tom, to jest Irmina, moja przyjaciółka. Iri, poznaj Tom'a. - [I.T.P] przedstawiła was.
- Hej, miło mi. - Tom podał ci rękę.
- Mnie również. - uścisnęłaś ją. Chłopak uśmiechnął się do ciebie i spojrzał w oczy. Miał taki cudowny uśmiech i oczy, w których się rozpływałaś...
Usiadałaś na kanapie, obok swojej przyjaciółki. Ona rozmawiała z Tom'em, a ty pożerałaś go wzrokiem. Spodobał ci się. Nigdy w życiu nie spodziewałabyś się, że zakocha się. Co?! Zakochanie? Nie... Nie można tego tak nazwać. Znasz go ledwie 30 minut, a już myślisz, że się zakochałaś. Tom tylko cię zauroczył.
- Idziemy z Jack'iem na plażę. Idziecie z nami? - Znów usłyszałaś ciepły głos Tom'a.
- Czemu nie? Idziesz Iri? - Spytała się ciebie [I.T.P].
- Eee... Słucham? - Wyrwałaś się z rozmyśleń.
- Idziesz z nami na plażę? - Zwrócił się do ciebie Tom. Poczułaś jak twoje serca znów szybciej bije. Tom się do ciebie odezwał, a ty nie umiesz wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Czemu on tak na ciebie działa?
- M... Mogę. - Z trudnością, ale odpowiedziałaś.
- To świetnie! - Tom klasnął w ręce.
- Tak... - Powiedziałaś pod nosem. Z jednej strony chciałaś tam być z Tom'em, ale z drugiej nie. Tom cię krępował. Przy nim byłaś zupełnie inną Irminą. Byłaś jak nie ty. Zazwyczaj omijałaś chłopaków wielkim łukiem, a teraz? Teraz jest inaczej! Teraz chciałaś poczuć dotyk Parker'a na swoim ciele, złączyć wasze usta w pocałunku... Gdzie się podziała ta dawna Irmina, która nie wierzyła w miłość?
Przyszedł Jack i cała wasza 4 poszła na plażę. Rozłożyliście się prawie przy samym brzegu. Ty i [I.T.P] zaczęłyście się opalać, a Tom z Jack'iem pobiegli do wody. Zachowywali się jak dzieci, choć to dorośli faceci. Oparłaś się łokciami i patrzyłaś na chłopaków, śmiejąc się. Jeżeli przez słowo "chłopaki" można rozumieć samego Tom'a.
- Podoba ci się , co? - Twoja przyjaciółka wstała i usiadła na przeciw ciebie.
- Nie zasłaniaj mi widoku. - Zaśmiałaś się.
- A nie mówiłam! - Podskoczyła z radości. - Muszę was jakoś umówić... - Pomyślała głośno.
- O nie! Co to, to nie! - Poderwałaś się.
- Dlaczego?
- Bo nie? Zresztą... Nie mam u niego szans. - Posmutniałaś.
- A kto ma?
- Lady Gaga ma na pewno większe niż ja. - Położyłaś się na kocu. - To będzie zwykłe wakacyjne zauroczenie. - Dodałaś.
- Zauroczenie na zawsze. Już ja o to zadbam! - Powiedziała i pobiegła w stronę chłopaków. Kontem oka zobaczyłaś jak mówi coś do Tom'a, a on patrzy na ciebie z uśmiechem. W pewnym momencie zaczął iść w twoją stronę.
- Zabije ją. - Powiedziałaś i znów położyłaś, chowając głowę w dłonie. Tom podszedł do ciebie i chwycił w tali. Wystraszyłaś się. Uniósł cię ku górze i zaczął iść z tobą w stronę morza.
- Dostałem zadanie, włączenia cię do zabawy. - Zaśmiał się i wrzucił do wody. Kiedy tylko udało ci się wynurzyć, zaczęłaś chlapać wszystkich wodą, a oni ciebie. Wpadliście w wir zabawy jak małe dzieci.
Wieczorem
Wszyscy poszliście do swoich domów. Jak i [I.T.P] udali się w swoja stronę, Tom w swoją, a ty swoją. Byłaś szczęśliwa z przebiegu tego dnia. Cieszyłaś się, że spędziłaś go w takim towarzystwie.
- Irmina! - Usłyszałaś jak ktoś za tobą krzyczy. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Tom'a biegnącego w twoją stronę. - Idę tą samą drogą, więc pomyślałem, że możemy razem wrócić. - Powiedział, kiedy dobiegł do ciebie.
- Z miłą chęcią. - Uśmiechnęłaś się do niego. Szliście razem, rozmawiając na każdy temat. Tom okazała się być jeszcze bardziej milszym i uroczym chłopakiem niż myślałaś.
Niestety... Nadszedł czas rozstania. Musiałaś skręcić w inną uliczkę, aby dojść do domu, a Tom dalej miał iść prosto. Zatrzymaliście się, aby pożegnać.
- Naprawdę jesteś niesamowitą dziewczyną. - Powiedział, czym wywołał uśmiech i rumieńce na twojej twarzy.
- Dziękuję. - Spojrzałaś mu w oczy. - Ty również jesteś niesamowitym chłopakiem. - Dodałaś. Tom nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szeroko. Patrzyliście sobie w oczy. Tak, jego cudowne tęczówki, w które mogłabyś się wpatrywać całymi dniami. W pewnej chwili Tom zaczął się do ciebie zbliżać. Nie odsunęłaś się, tylko czekałaś na dalszy przebieg tej sytuacji. Poczułaś miękkie usta Tom'a na swoich. Oddałaś pocałunek. Tom położył swoją dłoń na twoim karku, a kciukiem gładził twój policzek. Drugą zaś ułożył na twoim biodrze. Swoje ręce wplotłaś we włosy Parker'a. Trwaliście tak długo. Chłopak uśmiechał się przez pocałunek, co doskonale czułaś. W trakcie pocałunku, miałaś motylki w brzuchu.
Oderwaliście się od siebie, ale dalej patrzyliście sobie w oczy. Uśmiechnęłaś do Tom'a, a on znów złożył pocałunek na twoich ustach. Czułaś się jak w niebie!
Rok później
Minął rok odkąd jesteś z Tom'em. Nie sądziłaś, że zakochasz się w tamte wakacje i to z takim efektem. Razem z Tom'em mieszkacie w jednym domu. Fani Parker'a cię kochają, tak jak Tom ciebie, a ty jego. Tworzycie szczęśliwą parę, która lubi sobie dokuczać, ale kochacie się na zabój.
czwartek, 4 lipca 2013
18. Jay
Dla Mirror.
Z Jay'em chodzisz od kilku lat. Dziś mija wasza 4 rocznica. Jesteś w szczęśliwym związku z McGuiness'em. Kochasz go, a on ciebie.
Niestety tę rocznicę musisz spędzić sama, ponieważ Jay jest z zespołem w trasie i wraca dopiero za dwa tygodnie. Nie lubiłaś, kiedy Jay jeździł w trasy. Zawsze bałaś się, że coś się stanie Jay'owi lub... zdradzi cię. Tak, wydaje się to niedorzeczne, bo jeśli jest się w związku, powinno się ufać drugiej połówce. Ufałaś mu, ale bałaś się. W końcu Jay jest gwiazdą! Rozchwytywaną na każdym kroku. Może mieć każdą, ale... wybrał ciebie. To ty byłaś jego oczkiem w głowie.
Twoją i Jay'a rocznicę postanowiłaś spędzić z przyjaciółką na mieście, a potem iść do niej na noc. Nie uśmiechało ci się siedzenie samej w ten dzień. Poszłaś na górę, aby się ubrać. Z szafy wyciągnęłaś zestaw. Ubrałaś się, a włosy spięłaś w koka. Nie malowałaś się, bo nie miałaś na to ochoty.
Wyszłaś z łazienki i wróciłaś do pokoju. Do torebki włożyłaś telefon, słuchawki i portfel. Więcej nie potrzebowałaś. Wyszłaś z pokoju. Schodami skierowałaś się na dół do kuchni, aby się napić. Kiedy już to zrobiłaś, założyłaś buty i mogłaś wyjść do [I.T.P]. Ze słuchawkami w uszach szłaś ulicami Londynu. Słońce świeciło mocno. Wiatr wiał lekko. Ty uśmiechałaś się cały czas, a w myślach wyobrażałaś sobie jak ten dzień wyglądałby z Jay'em. Na pewno byłby cudowny!
Postanowiłaś, że w czasie drogi do [I.T.P], zadzwonisz do Jay'a. Sięgnęłaś po telefon i wybrałaś numer Loczka. Dzwoniłaś kilka razy, ale połączenie urywało się za pierwszym sygnałem. Wystraszyłaś się i to bardzo. Nie wiedziałaś co się dzieje z Jay'em. On nie odbierał, a przecież nie będziesz dzwonić do reszty chłopaków. Zdecydowałaś się zadzwonić jeszcze raz. Tym razem ktoś odebrał, ale nie był to Jay.
- Jay jest zajęty. Możesz nie dzownić. - Usłyszałaś damski głos w słuchawce. Do twojej głowy zaczęły się dostawać najczarniejsze scenariusze. Nie, to nie mogła być prawda. Z Jay'em jest jakaś dziewczyna... Rozłączyłaś się. Wkurzona rzuciłaś telefonem o ziemię, który roztrzaskał się na kilka kawałków. Skuliłaś się i zaczęłaś płakać. Nie wierzyłaś w to. Jay cię... Nie! Nie znasz prawdy! Przecież to mogła być ich jakaś znajoma. Czemu od razu sądzić, że Jay cię zdradza?!
- Kate! - Usłyszałaś dobrze znany ci głos. - Kate! - Powtórzył się. Bez podnoszenia głowy, wiedziałaś, że to Jay. Tylko co on tu robi? Powinien być teraz w Vegas z resztą zespołu. - Kate, kochanie, co się stało? - Podszedł do ciebie i złapał za ręce. Podniosłaś głowę. Jay ujrzał twoje łzy.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłaś i podniosłaś się odsuwając od niego.
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupiego! Czemu nie odbierałeś telefonu?! - Krzyczałaś przez łzy.
- Bo ja... Czy to jest teraz istotne?
- Bo go zostawiłeś u jakiejś laluni, tak? Kto to jest? Twoja nowa miłość?!
- Kate, to nie tak jak myślisz... Ja ci wszystko wyjaśnię... - Podszedł do ciebie, ale ty go pchnęłaś.
- A jak myślę?! Jay, przyznaj się, że mnie zdradziłeś! - Coraz bardziej płakałaś. Nie umiałaś powstrzymać łez.
- To było jedno...
- Ale jednak było! - Nie pozwoliłaś mu dokończyć. - Nienawidzę cię. Z nami koniec. Już na zawsze. Jeszcze dziś możesz zabrać swoje rzeczy i wynosić się do swojej laluni! - Krzyknęłaś mu w twarz i ominęłaś go, pchając przy tym. Ze łzami w oczach biegłaś do domu [I.T.P]. Potrzebowałaś teraz wsparcia, a wiedziałaś, ze [I.T.P] ci pomoże.
Ocierając łzy, zapukałaś do drzwi. Otworzyła ci uśmiechnięta [I.T.P].
- Ile można... - Przerwała widząc cię w taki stanie. - Co się stało? Wejdź. - Zaprosiła cię do domu. Skierowałyście się do salonu. Tam usiadłaś na kanapie, a twoja przyjaciółka kucnęła przed tobą i położyła swoje ręce na twoich kolanach.
- Co się stało? - Spytała się ponownie.
- Jay... On... - Mówiłaś przez łzy.
- Co on? - Dopytywała się.
- On... Mnie... Z nią... Dziś... Dowiedziałam się... - Spuściłaś głowę.
- Jay zrobił to o czym myślę? - Spytała, a ty pokiwałaś głową na tak. - Kate... - Podniosła się i usiadła obok ciebie. Przytuliła cię do siebie, a ty mocniej zaczęłaś płakać. Kochałaś Jay'a najmocniej na świecie, a on zrobił takie coś. Czemu?! Nienawidzę go - ciągle powtarzałaś, a [I.T.P] mocniej cię przytulała. Nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Byłaś w pustce. Straciłaś najważniejszą osobę w życiu.
- Pójdę już do domu. Spakuję jego rzeczy i... - Znów zaczęłaś płakać. Po chwili jednak opanowałaś się i wstałaś z kanapy. - Pójdę. - Powiedziałaś i podeszłaś do drzwi. Twoja przyjaciółka namawiała cię, abyś została, abyś nie wracała do tam, ale ty byłaś uparta. Wyszłaś i skierowałaś się do domu. Kiedy doszłaś, zobaczyłaś, że ktoś kręci się w domu. Byłaś pewna, że był to Jay, ale... myliłaś się. Niepewnie weszłaś do domu. W salonie jednak nikogo nie było. Musiało mi się wydawać. - Powiedziałaś pod nosem. Nagle usłyszałaś huk z góry. Jeszcze bardziej się wystraszyłaś. Pomyślałaś, że ktoś naprawdę jest w domu. Chciałaś zadzownić do [I.T.P], ale nie udało ci się do niej dodzwonić, ponieważ ktoś złapał cię od tyłu i zatkał usta, a do tego zapomniałaś, że rzuciłaś telefonem. Próbowałaś się wyrwać, ale to nic nie dawało. Nie widziałaś twarzy osoby, która cię złapała, ale wiedziałaś, że to nie był Jay...
Bałaś się. Cholernie się bałaś. Wiedziałaś, że zaraz coś ci zrobi, ale starałaś się nie myśleć o tym... Starałaś się myśleć pozytywnie, jednak nie wychodziło ci to. Przestępca zaprowadził cię do jednego z pokojów.
- Będziesz grzeczna, to ci się nic nie stanie. Będziesz nie grzeczna, będzie gorzej. - Powiedział i wyszedł. Siedziałaś w kącie. Szukałaś po kieszeniach telefonu, ale nie znalazłaś go, ponieważ po raz kolejny zapomniałaś, że go zepsułaś. Byłaś zrozpaczona. Nie wiedziałaś co ten ktoś chce zrobić z tobą. Wiedziałaś tylko tyle, że właśnie okrada twój dom.
W jednym z kątów dostrzegłaś kij bejsbolowy. Wstałaś i wzięłaś go. Po cichu otworzyłaś drzwi i zeszłaś po schodach. Włamywacz stał przy szafce z twoją biżuterią. Teraz decydował ten jeden ruch. Podeszłaś cicho do niego i kiedy miałaś go walnąć kijem w głowę... on się odwrócił i to ty dostałaś w głowę. Zbił na tobie szklany wazon. Upadłaś na podłogę. Jak przez mgłę, widziałaś jak włamywacz ucieka z domu, bo usłyszał syreny policyjne. Kto wezwał policję? Nie wiedziałaś. Zasnęłaś...
Obudziłaś się w sali szpitalnej. Nie pamiętałaś nic co się stało. Zobaczyłaś, że obok twojego łóżka siedzi Jay. Kiedy zobaczył, że się obudziłaś, od razu przesunął się do ciebie.
- Kate... - Powiedział i złapał cię za rękę.
- Jay... - Odpowiedziałaś lekko słyszalnym głosem.
- Przepraszam cię za to co zrobiłem.
- Nie przepraszaj...
Jay był pewny, że mu wybaczysz, ale mylił się.
- Tylko odejdź... - Dodałaś. Twoje oczy znów się zaszkliły tak jak Jay'a. - Z mojego życia na zawsze...
- Nie... Nie chcę tego.
- Ale ja chcę. Kocham cię, ale nie wybaczę ci tego.
Jay wstał i wyszedł z sali. Był wkurzony, ale także smutny. Wiedział, że to wszystko jego wina, ale był gotów spełnić twoją prośbę. Odszedł od ciebie na zawsze...
*10 lat późnej*
Dziś tworzysz szczęśliwą rodzinę ze swoim mężem - Alex'em - i dwójką dzieci - Amelią i Paul'em. Od twojego ostatniego spotkania z Jay'em nie widziałaś się ani razu. Nawet nie wiesz co się z nim działo przez ten czas. Tak jak z Jay'em, z resztą zespołu nie utrzymywałaś kontaktów. Zapomniałaś o nich, a oni o tobie. W głębi duszy kochałaś dalej Jay'a, ale teraz Alex jest dla ciebie najważniejszy i wasze dzieci.
_____________________________________
To jest mój pierwszy taki imagin. Pierwszy raz piszę smutnego imagina, więc przepraszam jeśli was, a w szczególności Mirror. zawiodłam. Mam jednak nadzieję, że się spodoba oraz, że nie jest za krótki, i że będziecie dalej z nami na tym blogu! ;)
Zapraszam do komentowania, a w zakładce "Zamówienia" zamawiajcie sobie imaginy. Śmiało! ;)
wtorek, 2 lipca 2013
17. Jay dla Julii.
- Cholera! Zaspałam! - Krzyknęłaś wyskakując z łóżka jak z procy. Miałaś dziś pierwszą lekcję gry na perkusji i wypadłoby się przedstawić z jak najlepszej strony, a nie od razu spóźniać się na pierwszą lekcję. Miała się ona odbyć równo w południe, a ty ledwo co wstałaś...
Szybkim krokiem podeszłaś do szafy, z której wyciągnęłaś pierwsze lepsze ciuchy i poszłaś do łazienki. Mając zęby, rozczesywałaś włosy, które jak na złość, zrobiły sobie mały żart i "zwinęły" się w kołtun. Rzuciłaś szczoteczkę do umywalki i wypłukałaś zęby, a następnie przemyłaś twarz. Tuszem poprawiłaś rzęsy i zaczęłaś rozczesywać włosy, klnąc przy tym. W końca udało ci się doprowadzić je do "ładu i składu", więc zaczęłaś się ubierać. Gotowa wyszłaś z łazienki. Do kieszeni spodni schowałaś telefon, wcześniej sprawdzając godzinę. Miałaś 10 minut na dotarcie, a przy dobrych wiatrach do szkoły muzycznej, w której miałaś się uczyć, idzie się 20 minut.
Schowałaś telefon wraz ze słuchawkami i zbiegłaś na dół. Z kuchni wzięłaś jabłko, bo na śniadanie nie było już czasu, i klucze. Wyszłaś z domu i zamknęłaś drzwi na klucz. Biegiem ruszyłaś do szkoły, sprawdzając co chwila godzinę. Kiedy weszłaś w centrum miasta, dostrzegłaś wielki tłum. Przepychałaś się przez ludzi nie zwalniając tępa choć i tak byłaś już spóźniona.
Z 7 minutowym spóźnieniem, dotarłaś na miejsce. Skierowałaś się do sali, w której miała odbyć się twoja pierwsza lekcja.
- Przepraszam, ale zaspa... - Zaczęłaś tłumaczyć od razu, ale widząc, że nikogo nie ma, zrezygnowałaś z tego. Zaczęłaś rozglądać się po sali. Myślałaś, że pomyliłaś się, ale było to nie możliwe, bo na drzwiach było napisane do czego przeznaczona jest sala, a w niej stała perkusja. Postanowiłaś poczekać na swojego nauczyciela. Byłaś szczęśliwa, że to nie ty się spóźniłaś, a on lub ona.
Po 20 minutach czekania, zrezygnowałaś i postanowiłaś wracać do domu. Otwierając drzwi usłyszałaś huk i czyjś krzyk. Wyjrzałaś zza drzwi. Zobaczyłaś tam chłopaka z lokami trzymającego się za nos.
- O boże, przepraszam. - Podeszłaś do niego. - Nic ci nie jest? - Spytałaś z troską.
- Kobieto, właśnie dostałem od ciebie drzwiami w nos. Wiem, że się spóźniam, ale błagam... Chcę łagodniejsze kary. - Z jego ust wypłyną potok słów.
- Eee... Ale to nie miała być kara. - Spojrzałaś na niego.
- Więc zrobiłaś to specjalnie?!
- Skądże! Jak miałam cię zobaczyć przez drzwi?
Chłopak zaczął się zastanawiać, ale nic nie wpadło mu do głowy.
- Nie ważne. - Machnął ręką. - Widziałaś może jakąś Julię co ma przyjść na pierwszą lekcję perkusji? - Spytał.
- To ja. - Uniosłaś jedną rękę.
- Ah, no tak! - Walną się otwartą dłonią w czoło. - Przecież wychodziłaś z tej sali. - Dodał, a ty się do niego uśmiechnęłaś. - Przepraszam za spóźnienie. Zgubiłem telefon i mnie nie obudził. - Podrapał się po głowie.
- Nic się nie stało. Sama też się spóźniłam.
Chłopak uśmiechnął się do ciebie i zaproponował rozpoczęcie lekcji. Zgodziłaś się. Loczek uczył cię od najprostszych rzeczy po te trudniejsze. Wszystko szybko łapałaś, więc po godzinnej nauce umiałaś już zagrać kawałek piosenki Green Day "Oh Love".
Postanowiliście odpocząć od nauki i porozmawiać. Usiedliście na podłodze pod ścianą i zaczęlicie rozmawiać.
- Wiesz... Znamy się już godzinę, a ja dalej nie wiem jak się nazywasz. - Zaśmiałaś się.
- Przepraszam. Jestem Jay. - Przedstawił się.
- Miło mi. - Uśmiechnęłaś się do niego.
- Co cię skłoniło do grania na perkusji? - Spytał ciekawy Jay.
- Od dziecka chciałam grać. Mój wujek był perkusistą w jednym zespole, ale rozpadli się. To wujek wciągnął mnie w wir perkusji. Nigdy nie miałam okazji się nauczyć, aż do teraz. Chcę w końcu spełnić swoje marzenie. Z czasem kto wie... Może będziesz kupował bilety na koncert mojego zespołu. - Zaśmiałaś się, a on razem z tobą.
- Już zbieram. - Znów się zaśmialiście.
- Ile grasz?
- Nie liczę. - Wzruszył ramionami.
Po której rozmowie wróciliście do lekcji. Wiedziałaś, że polubiłaś Jay'a. Jest on sympatycznym i uroczym chłopakiem.
*Po lekcji*
Całe 3h Jay uczył cię gry. Był zadowolony z twojej pracy i polubił cię, tak jak ty jego.
Kiedy opuściliście mury szkoły, Jay zaproponował wspólne wyjście do kawiarni. Zgodziłaś się bez żadnego "ale" i poszliście w wyznaczone miejsce. Jay zamówił dla ciebie kawę oraz szarlotkę, a dla siebie również kawę, ale sernik zamiast szarlotki. Usiedliście przy jednym ze stolików i rozmawialiście jedząc i pijąc. Jay opowiedział ci trochę o sobie. Dowiedziałaś się, że gra w zespole, ale teraz mają kilka dni odpoczynku, dlatego chodzi do szkoły muzycznej, aby uczyc innych. Jay kocha jaszczurki, a w domu ma jedną. Obiecał, że ci ją kiedyś przestawi.
Tak jak Jay, ty opowiedziałas mu trochę o sobie. Twoje życie nie jest tak bardzo fascynujące jak Jay'a, ale on słuchał cię z wielką uwagą.
Siedząc w kawiarni, nie pilnowaliście czasu. Dochodziła 18, a niebo pokryły czarne chmury. Zbierało się na deszcz. Postanowiliście już iść. Jay odprowadzil cię pod dom. Tam gadaliscie jeszcze trochę. Ani na chwilę nie zabrakło wam tematów, ale nadszedł czas pożegnania. Z niechęcią pożegnałaś się z Loczkiem. On odszedł, a ty miałaś wchodzić już do domu, kiedy usłyszałaś głos Jay'a:
- Julia!
- Tak? - Odwróciłaś się.
- Dałabyś mi swój numer? Tak na wszelki wypadek. - Powiedział nieśmiało. Uśmiechnęłaś się do niego szeroko i wyciągnęłaś rękę w jego stronę.
- Daj telefon. - Powiedziałaś. Chłopak zrobił wielkie oczy po czym powiedział:
- Em... Bo wiesz... Ja tak jakby zgubiłem telefon. - Podrapał się w tył głowy.
- To jak ty chcesz się za mną skontaktować tak na wszelki wypadek? - Zaśmiałaś się.
- Mama dziś mi kupuje nowy telefon. - Dumnie się wyprostował
- To zmienia wszystko. - Znów się zaśmiałaś. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do domu, zapraszając Jay'a. On wszedł za tobą.
Poszłaś do kuchni, z której wzięłaś notesik leżący na blacie kuchennym. Potem zajęłaś się szukaniem długopisu, który znalazł się po chwili. Zapisałaś na kartce swój numer i dałaś McGuiness'owi.
- Tylko nie zgub. - Zaśmiałaś się.
- Ja gubię tylko telefony. - Również się zaśmiał. - Będę leciał. Jutro dam znać i może gdzieś pójdziemy. Cześć. - Powiedział i pocałował cię w policzek na pożegnanie. Wyszedł z domu, a ty dalej stałaś w tym samym miejscu bezruchu. Cały czas czułaś na swoim policzku miękkie usta Jay'a. Uśmiechałaś się do siebie. Byłaś... W niebie! Tak, Jay ci się spodobał, ale wiedziałaś, że nic z tego nie będ
zie, To jest... Chwilowa znajomość.
Pół roku później
Chodzisz z Jay'em. Jesteście nierozłączną parą! Jay jest dla ciebie najważniejszą osobą w życiu, tak jak ty dla niego.